Córka Wilde’ów

Córka Wilde’ów

Tytuł oryginału: Wilde Child
Ilość stron: 320
Rodzaj: oprawa miękka
Format: 135x205
Data wydania: 2023-06-14
EAN: 9788324181148
Romans historyczny
Bestseller

Nowy bestseller „New York Timesa” o miłosnych perypetiach zawsze zakochanej do szaleństwa, ekscentrycznej książęcej rodziny Wilde’ów z Lindow Castle.

Książki Eloisy James to sam wdzięk i czar. Czytając je, będziesz uśmiechać się, wzdychać… aż się zakochasz.
Julia Quinn, autorka Bridgertonów

Lady Joan Wilde nieustannie wywołuje skandale, ale jej ostatnia eskapada to już za wiele: postanowiła wystąpić w teatrze w męskim stroju.

Przyszły książę Eversley, Thaddeus Erskine Shaw, wicehrabia Greywick przez lata unikał tej jedynej Wilde'ówny, który burzyła jego spokój ducha. Teraz jednak postanawia ratować jej reputację, bo wie, na jakie ryzyko naraża się ta nieznośna Joan. Patrząc w jej wyzywające oczy, przyrzeka sobie solennie, że zapewni jej bezpieczeństwo.
Dobijają targu: po jednym przedstawieniu dama wrócić do zamku ojca i poślubi jednego z arystokratów, których Thaddeus uzna za odpowiednich kandydatów na męża.
On sam, oczywiście, nie wchodzi w grę, bo ten książę potrzebuje nieskazitelnej księżnej, a nie najdzikszej z szalonych Wilde'ów... 

ELOISA JAMES osiągnęła sukces w dwóch wcieleniach: gwiazdy romansów historycznych i profesorki literatury. Ukończyła Harvard i Oksford, doktoryzowała się na uniwersytecie Yale, specjalizuje się w twórczości Szekspira i wykłada na uniwersytecie w Nowym Jorku. Jej błyskotliwe powieści z przesyconą wdziękiem i zmysłowością, wyrafinowaną intrygą są wydawane w 28 krajach, nagradzane najbardziej prestiżowymi nagrodami, jak RITA Award (odpowiednik filmowego Oscara), i zajmują wysokie miejsca na amerykańskich listach bestsellerów. A prywatnie jest żoną prawdziwego włoskiego księcia.

Rozdział 1


Lindow Castle, Cheshire
wiejska posiadłość księcia Lindow, Cheshire
20 sierpnia 1784


Muszę mieć wcięcie w talii, jeśli mam odgrywać kobiecą rolę – marudził Otis Murgatroyd, krzywiąc się do lustra.
– Robię, co mogę – odparła zasapana Joan. Mocniej dociągnęła tasiemki gorsetu.
– Wciągnij brzuch!
– Myślałem, że fiszbiny załatwiają całą robotę – narzekał Otis. – Madame Turcotte w swoich reklamach zapewnia, że jej gorsety zrobią wcięcie nawet w ceglanym murze.
Joan, znana w świecie jako lady Joan Wilde, córka księcia Lindow, szarpnęła tasiemki po raz ostatni, dzięki czemu na krągłej sylwetce jej przyjaciela pojawiła się nieznaczna talia. Skrzywiła się, patrząc na swe zaczerwienione palce, ale zasznurowała gorset do końca.
– Teraz tiurniura. Na szczęście suknie w stylu angielskim nie mają panierów.
Suknię Otisa ściągnięto ze strychu, więc była niemodna, ale nie zamierzał przecież udzielać się towarzysko w kobiecym przebraniu, tylko wystąpić na scenie przed widownią w Lindow Castle. Pół godziny później, wykończona Joan opadła na sofę, przysięgając sobie, że podwyższy pensję swojej pokojówce.
Natomiast Otis, w truskawkowej wierzchniej sukni, narzuconej na zieloną halkę i spodnią suknię z organdyny w żółte pasy, wyglądał świeżo jak przysłowiowy kwiatuszek. Całości dopełniał truskawkowy stanik przysłonięty koronkowym bawetem, tak bogatym, że sięgał mu do podbródka.
– Peruka ci spada – mruknęła Joan.
Otis miał na głowie perukę, którą ciotka Knowe nazywała „agrestową”, bo dwa loki udrapowane nad uszami przypominały owoce agrestu.
Otis poprawił uczesanie, po czym wziął kapelusz, również truskawkowej barwy, ozdobiony ciemnozieloną kokardą i założył go sobie na głowę, przekrzywiając go zawadiacko.
– Podobają mi się te wszystkie kolory.
– Nie od dzisiaj wiadomo, że starasz się być barwny jak tęcza – odparła z przekąsem. W ciągu trzech lat ich znajomości, Otis ubierał się coraz bardziej szokująco. Kiedyś nawet pojawiał się na salonach królowej w brokatowym, morelowym surducie i purpurowych pantalonach.
– A dziś mam nawet odpowiednie krzywizny – zarechotał mężczyzna.
– Nie brzmisz jak dama – stwierdziła Joan.
– Urody też mi brakuje.
Miał rację. Jako mężczyzna był przystojny a nawet nieco zawadiacki, natomiast w kobiecym przebraniu okazał się dziwnie nieatrakcyjny.
– Natomiast ty jesteś piękna nawet w pantalonach – od-
parł.
Joan wzruszyła ramionami. Jej niezwykła uroda zawsze była dla niej przekleństwem, a nie zaletą. Złociste włosy, błękitne oczy i porcelanowa cera sprawiały, że wyglądała dokładnie tak samo jak przystojny pruski hrabia, z którym niegdyś uciekła jej matka, wywołując towarzyski skandal.
Niejeden dżentelmen odrzucił pomysł poślubienia kobiety, której nieślubne pochodzenie potwierdzała nawet barwa włosów.
Na szczęście, Joan dorastała w Lindow Castle, wśród licznej, kochającej rodziny. Zawsze wiedziała, kim jest – Wilde’ówną – a co więcej, że książę jest gotów zamordować każdego, kto powie mu wprost, że Joan nie jest jego córką.
Wstała, spojrzała w lustro, i zamiast damy zobaczyła złotowłosego, niebieskookiego młodzieńca, ubranego w elegancki, szaroszmaragdowy surdut, ze srebrnym haftem z przodu i przy makietach. Był młody i szczupły, ale zdecydowanie męski – i przysługiwały mu wszystkie męskie przywileje.
Uśmiechnęła się do siebie.
– W tym przebraniu najbardziej podoba mi się rapier.
Położyła dłoń na rękojeści i przybrała elegancką pozę, uginając kolano.
– Jeśli jakaś matrona zobaczy twoje nogi w tych pantalonach, w końcu wylecisz z towarzystwa – zauważył Otis.
Znowu wzruszyła ramionami. Przez ostatnie dwa lata co chwila groziło jej zrujnowanie reputacji. Czasem skandale wybuchały nie z jej winy. Na przykład, kiedy młody lord Stuckley porwał ją z balu, żeby zmusić ją do ślubu. Uderzyła go rękojeścią jego własnego miecza tak mocno, że stracił przytomność, a towarzystwo uznało jej zachowanie za niegodne damy. To, że wróciła na bal i przetańczyła całą noc, uznano za jeszcze większy afront, zaprzeczenie kobiecej wrażliwości.
Jej ojciec był wściekły na Stuckleya, a nie na Joan. Za to bynajmniej nie był szczęśliwy, gdy przyłapano ją na całowaniu się z pewnym markizem pod pergolą – a potem odmówiła zostania markizą. W kilka tygodni później całowała się z markizem Anthonym Froudem na balkonie sali balowej, na oczach wszystkich. Ten skandal rozdrażnił wszystkich jeszcze bardziej, gdy poinformowała lady Froude, że pocałunki jej syna szły jej do głowy tylko i wyłącznie dlatego, że wytrąbił przedtem całą butelkę brandy.
– Ojciec zgodził się, żebym nosiła spodnie, odgrywając tę rolę. Dobrze wie, jak bardzo mam dość występowania w charakterze uciśnionych księżniczek – wyjaśniła. – Poza tym, nie wolno mi wychodzić poza teren posiadłości w tym przebraniu. Natomiast książę nic nie wspominał o tobie i sukni.
– Rozumiem, że zmierzamy właśnie do bramy wyjściowej – westchnął Otis, weteran licznych psot i wykroczeń swojej towarzyszki.
– To chyba oczywiste, że musimy sprawdzić nasze przebrania w miejscu publicznym – odpowiedziała Joan, zakładając perukę. Była ona na tyle mała, że dobrze leżała na jej warkoczach – miała tylko dwa gładkie loki nad uszami i krótki harcap 
z tyłu.
– Twój kamerdyner zrobił dobrą robotę z brwiami, ale powinieneś się upudrować i potrzebujesz paru spinek do peruki.
Otis chciał usiąść na stołeczku przed jej toaletką, ale przeszkodziła mu w tym olbrzymich rozmiarów tiurniura i wylądował na podłodze w powodzi falban. Spojrzał na Joan z urazą.
– Z jakiego powodu ktokolwiek obdarzony zdrowym rozsądkiem miałby nosić tiurniurę?
– Wstawaj – odparła. Wyciągnęła do niego rękę, pomijając pytanie, na które nie umiała odpowiedzieć. Pomogła mu wstać, podniosła perukę i przypięła do niej kapelusz.
– Wolałbym powtórzyć moją rolę, zamiast iść na spacer – stwierdził. Wziął puszek do pudru i szczodrze upudrował sobie twarz. – Jedyny tekst z Hamleta, jaki pamiętam, to marudzenie jego tatusia, żeby o nim pamiętał.
– Źle się dzieje w państwie duńskim – odpowiedziała wesoło. – Ojciec Hamleta zginął z ręki jego wuja, który zagarnął królestwo i ożenił się z matką Hamleta. Hamlet napomina matkę, zrywa z Ofelią, czyli z tobą, i rusza na morze z piratami. W końcu wraca i dokonuje zemsty. W ostatnim akcie nikt nie zostaje przy życiu.
– Włącznie z Ofelią, czyli ze mną – uzupełnił Otis. – Ta sztuka nie jest w moim guście, szczerze mówiąc. O ile pamiętam, ta całą Ofelia ciągle narzeka, że Hamlet jej nie kocha. Wkuwanie roli nie jest moją mocną stroną. Co więcej, Hamlet musiałby być ślepy, żeby się we mnie zakochać.
Wskazał gestem lustro. Joan musiała przyznać, że puder wcale nie zamaskował jego kwadratowej szczęki.
– Kluczem do aktorstwa jest wyobraźnia – doradziła mu. – Wczuj się w smutek tej kobiety. Pamiętasz, jak panna Trestle płakała po śmierci swojego spaniela? Zrób taką minę jak ona.
Joan nie potrafiła wyszywać ani grać na fortepianie; była też beznadziejną akwarelistką. Potrafiła tylko grać na scenie.
Niestety, damom pozwalano tylko na odgrywanie dystyngowanych, odpowiednich dla nich ról, a i to tylko od czasu do czasu, tylko na zamkniętych, prywatnych przedstawieniach. Niedobrze jej się robiło przy odgrywaniu pięknych dam czekających na księcia, by je uratował. Marzyła o tym, by odegrać wreszcie księcia, który walczył z piratami.
Dzięki Bogu, ojciec w końcu uległ jej błaganiom, żeby mogła zagrać tę rolę – choć pod warunkiem, że ukochaną Hamleta zagra ktoś z rodziny albo bliskich przyjaciół. Kiedy wszystkie siostry i bratowe odmówiły wcielenia się w Ofelię, choćby tylko na jeden wieczór, na scenę wkroczył Otis, najlepszy przyjaciel Joan.
Właśnie próbował zrobić dzióbek, przez co wyglądał jakby cierpiał na niestrawność.
– Domyślam się, że ty będziesz naśladować kogoś z rodziny królewskiej?
– Prawie – potwierdziła. Wicehrabia Greywick, przyszły książę Eversley, był najbardziej pompatycznym, irytującym człowiekiem, jakiego spotkała w życiu. Ubiegał się o rękę jej dwóch sióstr, ale na szczęście Betsy i Viola go odrzuciły.
Przez chwilę skupiała się, by wyobrazić sobie jego postawę (arogancką, jak łatwo się domyśleć), grymas ust (pogardliwy), oraz jego spojrzenie – przypominające wzrok bóstwa, bo Greywick nigdy nie popełniał błędów.
Jeremy, jeden z jej szwagrów, twierdził, że w Eton Greywick też był chodzącą doskonałością. Po prostu ideał. Chluba angielskiej arystokracji i dokładne przeciwieństwo Joan.
Odwróciła się do Otisa, sprawiając, że jej twarz przybrała wyraz arystokratycznej pogardy – minę człowieka, który uważał, że ród jest ważniejszy od charakteru, a raczej – że ród to synonim charakteru.
Greywick miał pewnego dnia zostać księciem, i zdaniem Joan, nigdy o tym nie zapominał. Poza tym, miał przyjechać wraz z matką z wizytą do Lindow, co oznaczało, że będzie na przedstawieniu. Niezmiernie bawił ją pomysł odegrania Greywicka przed nim samym.
– Nie najgorzej – odparł Otis, opuszczając i unosząc brwi. – Zdecydowanie masz w sobie coś królewskiego. Tylko czy Hamlet był aż tak pogardliwy? Wydawało mi się, że to fajny gość.
– Hamlet jest księciem – odpowiedziała. – Odkąd nauczył się chodzić, wpajano mu, że jest lepszy od innych.
– Też wolałbym być arogantem niż melancholikiem – powiedział Otis i znowu spróbował ułożyć usta w ciup. – Och, jestem taką beksą... chyba skoczę do rzeki, bo księciu nie podoba się moje wcięcie w pasie.
– Chodźmy – ponagliła go Joan, ruszając do drzwi. – Powtórzymy swoje role w bibliotece.
– Idź pierwsza. Ja muszę jakimś cudem skorzystać z nocnika – odpowiedział. Podniósł ciężkie spódnice, a potem opuścił je na podłogę.
Joan wybuchnęła śmiechem.
– Niełatwo jest być damą. Poczekam na ciebie na dole.
Na korytarzu zatrzymała się na moment, by poprawić rapier. Pas należał do jednego z jej braci i niezbyt pasował do damskich bioder.
Joan była szczupła, ale jej sylwetka była zaokrąglona tam gdzie trzeba – albo tam gdzie nie trzeba, jeśli ktoś chciał nosić broń.
Zeszła tylnymi schodami, na skróty, ale kiedy znalazła się na parterze, pas znowu zaczął się zsuwać. Walczyła ze sprzączką, pochylając głowę. Gdy skręciła za róg, wpadła na kogoś.
– Przepraszam! – wykrzyknęła i dopiero wtedy podniosła wzrok. Psiakrew. To był właśnie on.

Inne książki autora