Przez 10 000 lat imperium Ramy i Atlantyda toczyły wojny przy użyciu radarów, samolotów i rakiet.
Słynny badacz tajemnic przeszłości ujawnia zdumiewające fakty: imperium Ramy i Atlantyda stworzyły niezwykłe technologie umożliwiające loty i walki w powietrzu.
DAVID HATCHER CHILDRESS – jeden z najsławniejszych obok Ericha von Dänikena i Grahama Hancocka kontrowersyjnych badaczy historii ludzkości – szuka odpowiedzi na pytania dotyczące zagadkowych odkryć, pomijanych przez oficjalną naukę, i odsłania niezwykły świat wynalazków sprzed tysięcy lat.
Na podstawie pochodzących z Indii starożytnych tekstów, w których zawarto precyzyjne instrukcje budowy i zasady działania latających machin – wiman, oraz analizy tekstów „śpiącego proroka” Edgara Cayce’a, dotyczących vailxi – statków powietrznych Atlantydy, Childress dowodzi, że oba imperia toczyły wojny przez 10 000 lat z użyciem pojazdów bojowych, poruszających się w powietrzu z ogromną szybkością i dysponujących zabójczą bronią.
Były wśród nich niezniszczalne pojazdy powietrzne z napędem antygrawitacyjnym lub elektromagnetycznym i samoloty o napędzie opartym na wirze rtęciowym. Manuskrypty opisywały też radary pozwalające zlokalizować wrogi pojazd z odległości kilkuset kilometrów oraz techniki fotografowania wnętrza wiman wroga i pozbawiania świadomości ludzi znajdujących się na pokładzie.
Machiny latające zastosowano w opisanych w eposach Ramajana i Mahabharata wojnach, które stały się przyczyną upadku cywilizacji ich twórców. Starożytne legendy mówią jednak, że nie wszystkie wimany zostały zniszczone…
Wielu historyków zajmujących się tematyką II wojny światowej jest przekonanych, że wimany i vailxi były wzorcem do naśladowania dla hitlerowskich naukowców pracujących dla Luftwaffe.
David Hatcher Childress, niezależny archeolog i podróżnik, jest wydawcą i autorem wielu bestsellerów (m.in. Tajemnice zaginionych miast Ameryki Południowej, Geniusz techniki bogów, Archeologia pozaziemska, Olmekowie) i częstym gościem programów telewizyjnych i radiowych: NBC, CNN, Discovery, History Channel. Childress nazywany jest prawdziwym Indianą Jonesem.
W tych zakurzonych księgach, do których student
zagląda dopiero dzień przed egzaminem, są cuda, dziwy!
H.G. Wells Niewidzialny człowiek
Kwestia starożytnych indyjskich statków powietrznych, nazywanych przez samych starożytnych „Hindusów” wimanami, jest bez wątpienia jednym z najbardziej fascynujących problemów zarówno współczesnej, jak i dawnej nauki!
Celem tej książki jest przekonanie sceptyków, że problem wiman jest rzeczywisty, choć teksty można interpretować na różne sposoby. Nie ulega wątpliwości, że starożytni umieli budować latające machiny. Istoty ludzkie 10, 20 czy nawet 100 000 lat temu miały równie duży mózg i możliwości intelektualne, jak człowiek współczesny. A zatem wszelkie techniczne i naukowe dokonania, do jakich jest zdolny współczesny człowiek, nie wykraczały poza ich możliwości. Sceptycy jednak mogą zapytać: „Czy starożytnym rzeczywiście udało się opanować sztukę latania i wynaleźć napęd mechaniczny?”
Znaczna część ezoterycznych informacji, w tym niektóre materiały dotyczące wiman i starożytnych technologii, pochodzi podobno z tajnych bibliotek znajdujących się w różnych miejscach na całym świecie. Takie tajne biblioteki, często mieszczące się pod starymi klasztorami i świątyniami, niekiedy zaś w odciętych od świata jaskiniach, czasami odnajduje się po wielu latach.
Wielu krytyków idei starożytnych zaawansowanych cywilizacji uzna wzmianki o tajnych bibliotekach Indii czy Tybetu, zawierających tabliczki pokryte niezrozumiałymi znakami, za absurd. Jeśli jednak zadaliby sobie trud sprawdzenia ich historii, przekonaliby się, że takie biblioteki istnieją naprawdę.
W roku 1900 w Dunhuang, małym miasteczku leżącym na pustyni na północnej granicy Tybetu, taoistyczny mnich odkrył bibliotekę w skalnym zboczu usianym jaskiniami. Grotę w XI wieku zasłonięto ceglanym murem, aby uchronić jej zawartość przed barbarzyńskimi najeźdźcami. Księgi spoczywały tam bezpiecznie przez osiem wieków, chronione suchym pustynnym powietrzem, i zachowały się w doskonałym stanie. W 1907 roku przez Dunhuang przejeżdżał słynny podróżnik i archeolog sir Aurel Stein, który nakłonił mnicha, aby pozwolił mu obejrzeć ów skarb, cały czas znajdujący się w jaskini.
Znalazł buddyjskie teksty w kilku językach – chińskim, tybetańskim, sanskrycie – zaś niektóre w językach zupełnie nieznanych! Nie sposób powiedzieć, ile lat mogły liczyć owe teksty, lecz niewątpliwie były one wielokrotnie kopiowane z wcześniejszych oryginałów. Oryginały spisano setki, a w większości przypadków tysiące lat temu12, 13, 14.
Przez całe wieki wielkie archiwa i biblioteki były celowo niszczone. Według słynnego astronoma Carla Sagana, istniało niegdyś dzieło przechowywane w ogromnej bibliotece w Aleksandrii w Egipcie zatytułowane Dzieje ludzkości w ciągu ostatnich stu tysięcy lat. Niestety księgę tę, podobnie jak tysiące innych, spalili fanatyczni chrześcijanie w III wieku n.e. Jeśli z ich rąk uszły cało jakieś tomy, kilkaset lat później muzułmanie spalili je w piecach do ogrzewania łaźni.
Wszystkie starożytne chińskie teksty, między innymi Laozi i Konfucjusza, a także I Ching, mówią o starożytnych i ich wspaniałej cywilizacji. Traktują one prawdopodobnie o ludzie żyjącym w czasach Pięciu Monarchów, a może nawet wcześniej. Być może w rzeczywistości chodzi o lud „ziemi-matki, Mu”.
Niestety, niewiele wiemy o najdawniejszej historii Chin liczącej tysiąclecia. Cesarz Chi Huang Ti tuż przed śmiercią w 212 roku p.n.e. rozkazał zniszczyć wszystkie księgi i pisma dotyczące dawnych Chin. Ogromne ilości tekstów – praktycznie wszystko, co miało związek z historią, astronomią, filozofią i nauką – zostały skonfiskowane i spalone. Palono całe biblioteki, między innymi księgozbiór cesarski. Ta zagłada objęła również niektóre dzieła Konfucjusza i Mencjusza.
Na szczęście niektóre księgi przetrwały, gdyż ludzie ukrywali je w grotach i jaskiniach; wiele dzieł zachowało się w taoistycznych świątyniach, gdzie do dzisiaj są przechowywane i traktowane z nabożnym szacunkiem. Nie pokazuje się ich nikomu pod żadnym pozorem – od tysięcy lat niezmiennie pozostają w ukryciu. Prześladowania i zamykanie świątyń przez komunistyczny rząd Chin wskazują, że lamowie mają powody, aby ukrywać swoje starożytne księgi. Wiadomo, że Rosjanie ukrywali wiele religijnych tekstów znalezionych w Związku Radzieckim, gdyż obawiali się, że pod ich wpływem kościoły mogłyby się odrodzić.
Niewątpliwie wiele informacji o najdawniejszych dziejach Chin bezpowrotnie zaginęło. Co skłoniło cesarza Chin do zniszczenia przed śmiercią wszystkich zapisów historycznych? Czy był megalomanem i pragnął, aby historia zaczynała się od niego, czy kierował się takimi samymi motywami jak Czyngis-chan czy Hitler, kiedy podobnie jak on palili książki?
Hiszpańscy konkwistadorzy spalili wszystkie kodeksy Majów, jakie wpadły im w ręce. Spośród tysięcy ksiąg Majów znalezionych przez Hiszpanów do dziś zachowały się trzy. Podobnie jak chrześcijańscy fanatycy z III wieku n.e. i chiński cesarz z III wieku p.n.e., chcieli wymazać wszelką pamięć o dawnych czasach i dawnej wiedzy.
Przez całe dzieje despoci, fanatycy i najeźdźcy starali się zniszczyć naukę i wymazać pamięć o przeszłości, lecz byli i tacy – jak ci, którzy zamurowali w jaskini bibliotekę w Dunhuang – którzy pragnęli tę cenną wiedzę ocalić.
Kiedy na soborze w Efezie w 431 roku n.e. patriarcha Konstantynopola Nestor został usunięty za to, że wierzył, że Chrystus był dwiema osobami – archaniołem Melchizedekiem i człowiekiem, Jezusem, synem Marii – wygnano go na Pustynię Libijską. Później zwolennicy Nestora byli prześladowani, gdyż ich chrześcijańskie wierzenia nie zgadzały się z dogmatami nowo utworzonego Kościoła katolickiego. Wyruszyli więc z Konstantynopola na wschód, najpierw do Edessy (dzisiejszej Urfy) w Mezopotamii, później do Bagdadu, Indii i Azji Centralnej. W Edessie istniała szkoła medyczna i właśnie w tym ośrodku naukowym przetłumaczono na syryjski – który był powszechnie używanym językiem w zachodniej Azji – dzieła Arystotelesa, Platona, Euklidesa, Archimedesa, Herona, Ptolemeusza oraz wiele innych ksiąg traktujących o filozofii i nauce. Księgi te zostały później przetłumaczone na język arabski w Bagdadzie i innych miastach.
Te syryjskie teksty stały się następnie podstawą arabskiej nauki i filozofii, które rozkwitały w czasie, gdy w Europie panowały wieki ciemne, a Kościół katolicki narzucił ludowi ciemnotę i przesądy, niszcząc te same księgi jako przejaw herezji. Z biegiem czasu syryjskie dzieła, wówczas już przełożone na arabski, przetłumaczono na łacinę, hebrajski i inne języki nowożytne Zachodu. Starożytna nauka dotarła do nas okrężną drogą, a gdyby nie nestoriańscy uciekinierzy i ich biblioteki, moglibyśmy ich dziś nie znać!28
Wiedza jest celowo niszczona nawet dzisiaj, nawet w Stanach Zjednoczonych! Wszyscy słyszeli o tym, że naziści palili książki, ale nie każdy wie, że w 1954 roku na mocy wyroku sądu rząd Stanów Zjednoczonych zniszczył wszystkie dzieła austriackiego psychologa Wilhelma Reicha. Co ciekawe, wiele jego prac dotyczyło problemu urządzeń dostarczających wolnej energii i „dziwnych” technologii.
Sądzę, że dla każdego badacza historii i miłośnika starożytnej wiedzy jest boleśnie oczywiste, dlaczego naprawdę konieczne są tajne biblioteki, jeśli starożytna wiedza i technologia ma przetrwać!
Za istnieniem tajnych bibliotek przemawiają też liczne wzmianki w środkowoazjatyckiej literaturze. Możemy się tam dowiedzieć, że biblioteki takie znajdują się w licznych świątyniach Indii, Nepalu i Tybetu, a niewykluczone, że również w Chinach i Mongolii.
Około 40 lat temu chiński przedstawiciel Bractwa Różokrzyżowego odwiedził różokrzyżowców w San Jose w Kalifornii. Przywiózł ze sobą manuskrypt, który od tysięcy lat był przechowywany w pewnym tajnym azjatyckim archiwum. Podobno napisał go egipski faraon Echnaton, historyczny twórca monoteizmu. Różokrzyżowcy przetłumaczyli i opublikowali tę księgę pod tytułem Tobie daję22, 25. Wydaje się, że pojawienie się tej księgi potwierdza istnienie takich archiwów, z których od czasu do czasu wydostaje się nieco wiedzy. Poza tym różokrzyżowcy twierdzą, że mają dostęp do tajnych bibliotek Tybetu.
Z obszernych chińskich tekstów wynika, że pierwszą z chińskich dynastii była dynastia Pięciu Monarchów, którą – co zastanawiające – tworzyło dziewięciu władców panujących od 2852 do 2206 roku p.n.e., czyli bezpośrednio po okresie, na który archeolodzy datują neolityczne stanowisko Ban Po. Konfucjusz przypisywał jednemu z królów, Yao, panującemu od około 2357 roku p.n.e., „łagodność, mądrość i poczucie obowiązku”. Po nim na tron wstąpił Shon, który zbudował rozległą sieć dróg, mostów i szlaków w całym kraju, a wielu uczonych właśnie z nim łączy stworzenie Jedwabnego Szlaku.
Jednym z wielkich zwolenników starożytnych cywilizacji i zaawansowanych technologii w przeszłości był James Churchward, Amerykanin, który znaczną część swego życia spędził w Indiach. Tam został wtajemniczony w pewne ezoteryczne „prawdy” i podobno miał okazję zobaczyć w jednym z indyjsko-tybetańskich klasztorów starożytne tablice (w Indiach od setek, jeśli nie od tysięcy lat znajdowały się tybetańskie klasztory). Nauczył się odczytywać owe tablice i dowiedział się wielu fascynujących rzeczy o historii starożytnej. Później, kiedy już objechał niemal cały świat, napisał szereg bardzo popularnych książek. Były to: Lost Continent of Mu (Zaginiony kontynent Mu), The Children of Mu (Dzieci Mu), The Sacred Symbols of Mu (Święte symbole Mu), The Cosmic Forces of Mu (Kosmiczne siły Mu) oraz The Second Book of the Cosmic Forces of Mu (Druga księga o kosmicznych siłach Mu). Umarł w 1935 roku, tuż po opublikowaniu ostatniej książki.
Pod koniec XIX wieku francuski podróżnik i pisarz Louis Jacolliot (1837–1890) w czasie swoich podróży do Indii zebrał wiele sanskryckich mitów. Według niego klasyczne hinduskie teksty opowiadały o istniejącym niegdyś na Pacyfiku kontynencie, zwanym Rutas. Właśnie na tym kontynencie zaczęła się cywilizacja, a zatonął on w oceanie w zamierzchłych czasach; pozostała po nim tylko grupa wysepek57.
Opowieści Jacolliota są uderzająco podobne do relacji Churchwarda i stanowią jedno z niewielu źródeł potwierdzających słowa Churchwarda na temat kamiennych tablic, gdyż mówią dokładnie to samo o indyjskich tekstach i zaginionym kontynencie na Pacyfiku. Pierścień ognia jest z pewnością najbardziej aktywną strefą trzęsień ziemi na świecie; poza tym znamy archeologiczne świadectwa istnienia zaawansowanej cywilizacji na Pacyfiku, takie jak megalityczne miasto Metalanim (Nan Modal) na małej, słabo zaludnionej wysepce Ponape, nie wspominając o Wyspie Wielkanocnej i innych wysepkach porozrzucanych na Oceanie Spokojnym.
Wielki chiński filozof Laozi wspominał w swoich pismach o „Starożytnych” równie często jak Konfucjusz. Mieli oni być mądrymi i rozumnymi ludzkimi istotami podobnymi bogom – potężni, dobrzy, miłosierni i wszechwiedzący. Laozi, urodzony około 604 roku p.n.e., napisał księgę, która do dzisiaj pozostaje jednym z najsłynniejszych dzieł chińskiej literatury – Tao Te Ching. Pod koniec swego długiego życia opuścił on Chiny i udał się na zachód, do legendarnej krainy Hsi Wang Mu, która mogła być siedzibą „Starożytnych”, Wielkiego Białego Bractwa. Kiedy już zamierzał przekroczyć jeden z chińskich posterunków granicznych, strażnik namówił go do spisania Tao Te Ching, aby mądrość Laozi nie zaginęła. Odtąd nikt więcej nie słyszał o Laozi, chociaż przypuszczano, że dotarł do krainy Hsi Wang Mu.
Starożytni mistrzowie byli subtelni,
tajemniczy, wzniośli, odpowiedzialni.
Głębia ich wiedzy jest niezmierzona.
Ponieważ jest niezmierzona,
możemy tylko opisywać ich wygląd.
Uważni, jak ludzie przechodzący zimą przez strumień,
czujni, jak ludzie świadomi niebezpieczeństwa.
Uprzejmi, jak goście przychodzący z wizytą.
Ustępliwi, jak topniejący lód.
Prości, jak nierzeźbione bloki drewna.
Laozi Tao Te Ching (rozdział 15)
Hsi Wang Mu jest innym imieniem popularnej bogini Kuan Yin, „Miłosiernej Strażniczki” i „Królowej Matki Zachodu”. Dlatego kraina ta, tradycyjnie lokalizowana w górach Kunlun, była nazywana „Siedzibą Nieśmiertelnych” i „Zachodnim Rajem”. Również inni dawni Chińczycy udawali się do „Siedziby Nieśmiertelnych”; Mu, cesarz z dynastii Chou (1001–946 p.n.e.), wyruszył w góry Kunlun, aby odnaleźć tę krainę, i podobno rzeczywiście został przyjęty na audiencji przez „boginię Hsi Wang Mu” nad brzegiem Jaspisowego Jeziora w łańcuchu gór Kunlun. Na przestrzeni długich dziejów Chin wielokrotnie były wysyłane ekspedycje w góry Kunlun, Olimp starożytnych Chińczyków, aby nawiązać kontakt ze „Starożytnymi”38.
Tajna biblioteka znajdowała się podobno pod ziemią; wielu ludzi twierdziło, że jest ona niedaleko Lhasy i łączy się z podziemnymi tunelami pod Potalą, słynnym „drapaczem chmur” dalajlamów. Tunele te jednak, ponoć bardzo rozległe, muszą być bardzo trudne do zbadania, a biblioteka z pewnością jest doskonale ukryta. Niezmiernie płodny okultystyczny pisarz T. Lobsang Rampa opowiedział interesującą historię o zwiedzaniu owych tuneli pod Potalą w swoich fascynujących książkach Trzecie oko i Jaskinia starożytnych.
Wiarygodność samej opowieści jest wprawdzie nieco wątpliwa, jednak wskazuje ona, że wokół istnienia takich tuneli narosło wiele mitów. Według opisu Rampy były one bardzo rozległe i mieściły między innymi podziemne jezioro. Także Nicholas Roerich opowiadał o tunelach i jeziorze pod Potalą i być może właśnie od niego – jeśli nie z własnych przeżyć – Rampa zaczerpnął swoje informacje69.
Niedaleko na północ od gór Kunlun, w Sinkiang, słynny rosyjski artysta, podróżnik i mistyk Nicholas Roerich usłyszał o leżącej za górami „Dolinie Nieśmiertelnych”. „Za tymi górami żyją święci mężowie, którzy mądrością ratują ludzkość; wielu próbowało ich odnaleźć, jednak żadnemu się to nie udało – gdy tylko przeszli za góry, w tajemniczy sposób gubili drogę” – usłyszał. Miejscowy przewodnik opowiedział mu o wielkich kryptach wewnątrz gór, gdzie od samego początku dziejów składano skarby. Wspomniał też, że w owych skalnych galeriach zniknęli biali ludzie wysokiego wzrostu93.
Pewnego razu Nicholas Roerich wszedł w posiadanie „magicznego kamienia z innego świata”, zwanego w sanskrycie kamieniem Chintamani. Kamień ten pochodził podobno z układu gwiezdnego Syriusza; według starożytnych azjatyckich kronik boski posłaniec z niebios podarował jego kawałek cesarzowi Tazlavoo z Atlantydy94. Fragment tego kamienia został podobno wysłany do Europy, aby pomógł założyć Ligę Narodów.
Po upadku Ligi Narodów kamień znalazł się w rękach Nicholasa Roericha. W czasie jednej ze swych ekspedycji zwrócił on fragment kamienia jego prawowitym właścicielom, kimkolwiek byli. Według opisów kamień ów był wielkości małego palca, miał kształt owocu lub serca, lśniący szary kolor i były na nim zapisane cztery tajemnicze hieroglify. Miał pewne właściwości magiczne i mógł być używany do wróżenia94.
Możliwe, że Roerich zabrał ten kamień do „Doliny Nieśmiertelnych” w górach Kunlun lub być może do Lhasy, gdzie podobno trzynasty dalajlama posiadał fragment tego samego kamienia (niewykluczone, że ten sam, który został wysłany do Europy). Trzynasty dalajlama był człowiekiem dość tajemniczym. Według tybetańskiej tradycji po nim miał nastąpić jeszcze tylko jeden dalajlama – ten, który żyje dzisiaj.
Pałac Potala jest stosunkowo nową budowlą, wzniesioną przez piątego dalajlamę imieniem Ngwang Lobsang Gyatso, urodzonego w 1617 roku. To właśnie on namówił mongolskiego króla i cesarza Chin, aby uznali jego władzę nad Tybetem. Potala, najsłynniejsza budowla w Tybecie, jest wysokim, masywnym, imponującym drapaczem chmur z cegły i mułu, obecnie zamienionym przez Chińczyków na muzeum.
Ostatnio sanskryckie dokumenty odnalezione w Lhasie przez Chińczyków wysłano do Indii, gdzie eksperci zajęli się ich zbadaniem. Doktor Ruth Reyna z uniwersytetu w Chandigarh twierdzi, że manuskrypty te zawierają instrukcje dotyczące budowy statków kosmicznych.
W każdym razie dr Reyna wyjaśnia, że według owych dokumentów pojazdy te były napędzane metodą „antygrawitacyjną”. Na pokładach tych maszyn, zwanych „astrami”, ich budowniczowie mogli wysyłać ludzi na dowolne planety. Z manuskryptów nie wynika, czy udało się kiedykolwiek nawiązać międzyplanetarną komunikację, lecz wspominają one o podróży z Ziemi na Księżyc, choć nie jest do końca jasne, czy chodzi o podróż rzeczywiście odbytą, czy tylko planowaną.
Początkowo indyjscy naukowcy podchodzili z wielką rezerwą do tych dokumentów, lecz zmienili nieco nastawienie, gdy dowiedzieli się, że Chińczycy zamierzają wykorzystać niektóre zawarte w nich informacje w swoim programie badania kosmosu!14
Owe „astry” z manuskryptu dr Reyny są bez wątpienia tym samym, co indyjskie teksty nazywają wimanami. Warto też zauważyć, że podobno Wielkie Białe Bractwo dysponowało pewną liczbą takich statków powietrznych, podobnych do „astrów”, wiman i vailxi z imperium Ramy i Atlantydy. Statki te, prawdopodobnie napędzane „antygrawitacją” – jak wskazuje dokument znaleziony przez Chińczyków – były przechowywane w tajnych bazach. Takie statki powietrzne, właściwie identyczne z UFO, mogły być powodem niektórych obserwacji niezidentyfikowanych obiektów latających, zwłaszcza w Azji Centralnej. Co ciekawe, góry Kunlun i leżąca w pobliżu pustynia Lop Nor stanowią samo serce zagadki UFO w Azji Centralnej!
Z historycznego punktu widzenia nowsze są starożytne księgi i biblioteka Aśoki, wielkiego indyjskiego władcy żyjącego około 274–232 roku p.n.e. i dobrze znanego ze swoich edyktów, będących kodeksem praw moralnych i etycznych. Według francuskich autorów znanej książki Morning of the Magicians (Poranek Magików)29 Aśoka założył tajne stowarzyszenie mędrców, tak zwanych „Dziewięciu Nieznanych Ludzi”. Ksiąg było dziewięć, każdą z nich napisał jeden z uczonych zatrudnionych przez Aśokę. Księgą numer sześć był traktat o sekretach grawitacji!
Można się zastanawiać, czy księgą tą nie była Vimanika Shastra Maharshiego Bharadwaai. Warto też zwrócić uwagę, że imperium Aśoki w Indiach powstało bezpośrednio po próbie inwazji na subkontynent indyjski podjętej przez Aleksandra Wielkiego. Jego armia musiała się wycofać i definitywnie zrezygnowała z dalszych prób podbicia Indii, kiedy została zaatakowana przez – jak to nazwali greccy historycy – „ogniste, latające tarcze”!19, 21
Idea tajnego stowarzyszenia strzegącego tajemnej wiedzy wcale nie jest fantastyczna. Doktor Allen Hynek, amerykański astronom, który przez 20 lat był konsultantem do spraw UFO Sił Powietrznych Stanów Zjednoczonych, wyjaśnił termin „Niewidzialne Kolegium” w artykule zatytułowanym The UFO Mystery (Tajemnica UFO), opublikowanym w „FBI Bulletin” (z lutego 1975 roku):
W „ciemnych wiekach” nauki uczeni, kiedy sami byli podejrzewani o konszachty z diabłem, musieli pracować w ukryciu. Często spotykali się potajemnie, by wymienić poglądy i omówić wyniki eksperymentów. Z tych powodów nazywali sami siebie „Niewidzialnym Kolegium”. Pozostało ono niewidzialne aż do czasu, gdy uzyskali dobre imię, kiedy Karol II ustanowił na początku lat 60. XVII wieku Royal Society25.