
Kinsley
Czy kiedykolwiek mieliście ochotę zostawić za sobą wszystko i zacząć nowe życie w miejscu, gdzie nikt was nie zna? Ani jedna osoba? W miejscu, gdzie moglibyście zacząć wszystko od nowa i wymyślić siebie na nowo? Swoje życie? Swoje marzenia? Ja myślałam o tym, odkąd byłam małą dziewczynką, a teraz wreszcie to zrobiłam.
Kiedy weszłam na pokład samolotu do Kalifornii i usiadłam w fotelu, poczułam, że ogarnia mnie niepokój. Musiałam znaleźć się tak daleko od Berkshire w Indianie, jak to tylko było możliwe. Serce mnie bolało, coś we mnie pękło. W tym momencie dokładnie czułam wszystkie ogarniające mnie emocje. Z westchnieniem przycisnęłam do piersi małą białą poduszeczkę i wbiłam wzrok w pas startowy za oknem, który miał być moją drogą ucieczki z tego nieszczęsnego miejsca. Powinnam to była zrobić, kiedy skończyłam dwadzieścia lat, jednak wtedy nie byłam na to gotowa finansowo. A kiedy wreszcie w wieku dwudziestu trzech lat uzbierałam wystarczającą sumkę, spotkałam Henry’ego, dla którego zdecydowałam się zostać. Powinnam była mieć więcej rozumu. Ale ta dziwna rzecz, którą wszyscy lubią nazywać miłością, powstrzymała mnie od tego, o czym marzyłam, odkąd byłam dzieckiem.
Osiem godzin wcześniej
Obudziłam się z uśmiechem na twarzy. Dzisiaj urodziny mojego chłopaka, Henry’ego! Wzięłam sobie dzień wolnego w obskurnej restauracyjce, w której pracowałam, żeby zaplanować coś specjalnie dla niego. Zarezerwowałam stolik w Alpines, modnej restauracji à la carte specjalizującej się w stekach, do której się wybieraliśmy, odkąd została otwarta. Rezerwację zrobiłam ponad miesiąc temu, bo właśnie tyle czeka się tam na stolik. Wyskoczyłam z łóżka, wzięłam prysznic, ubrałam się i poszłam do ulubionej piekarni Henry’ego, żeby kupić jego ulubione ciastka z ciasta francuskiego z wiśniami oraz kawę. Nie wiedział, że wzięłam sobie wolne. Chciałam mu zrobić niespodziankę, marzyło mi się, że to będą najlepsze urodziny w jego życiu.
Cichutko wsunęłam klucz w zamek i powoli otworzyłam drzwi do jego mieszkania, po czym na paluszkach poszłam do kuchni, gdzie położyłam na ladzie torbę z ciastkami i plastikowe kubki z kawą. Ładnie ułożyłam na talerzyku jedno ciastko i wetknęłam w sam środek świeczkę. Zapaliłam ją, ostrożnie podeszłam do sypialni i otworzyłam drzwi. Serce zaczęło mi bić jak szalone na widok Henry’ego trzymającego w ramionach inną kobietę. Na dodatek nie jakąś inną kobietę, ale moją najlepszą przyjaciółkę, Kristę.
– Co, do diabła…! – krzyknęła.
Henry zeskoczył z łóżka, a Krista usiadła, podciągając do góry kołdrę, żeby zakryć nagie ciało.
– Kinsley. Co ty tu robisz? – zapytał nerwowo Henry.
– Kinsley, mogę ci wszystko wytłumaczyć – powiedziała Krista, podnosząc dłoń.
Z trudem przełknęłam ślinę, a po policzkach popłynęły mi łzy. Poczułam, że robi mi się niedobrze.
– Kinsley. – Henry włożył szorty i ruszył w moją stronę.
Miałam tak dużo do powiedzenia, wykrzyczenia, wywrzeszczenia, ale nie byłam w stanie wydusić z siebie ani jednego słowa. Podniosłam rękę na znak, żeby nie odważył się podejść bliżej.
– Nie – udało mi się wyartykułować trzęsącym się głosem.
Zatrzymał się gwałtownie.
– Kochanie, proszę cię. To nie tak, jak myślisz.
Pokręciłam z niedowierzaniem głową, stał przede mną i myślał, że tak po prostu uda mu się z tego wyłgać?
– To nie tak, jak myślę? – wycedziłam przez zaciśnięte zęby. – Wchodzę do twojej sypialni i znajduję cię w łóżku, gołego i trzymającego w objęciach moją najlepszą przyjaciółkę! Od kiedy to trwa?! – krzyknęłam, przenosząc wzrok na Kristę. – Powiedz mi! – wrzasnęłam.
– To było tylko kilka razy – wydusiła z siebie. – Przepraszam cię, Kinsley. Nie chciałam, żeby to się stało.
– No właśnie, kochanie. To się zdarzyło tylko kilka razy. Uwierz mi, proszę – powiedział Henry. – Poza tym to nie miało żadnego znaczenia. Przyrzekam, absolutnie żadnego.
– Jak mogliście oboje mi to zrobić? – zapytałam, a po policzkach nadal płynęły mi łzy. – Henry, jak mogłeś? – Powoli pokręciłam głową, wpatrując się w jego kłamliwe oczy.
– Kinsley, ja… – zaczął.
Spojrzałam na ciastko, zdmuchnęłam świeczkę, a następnie cisnęłam w niego talerzem. Zrobił unik, talerz roztrzaskał się o ścianę.
– Oboje jesteście dla mnie martwi. – Wycelowałam w nich palec. – Rozumiecie? Martwi! – Odwróciłam się na pięcie i jak burza wypadłam z sypialni.
– Kinsley, poczekaj! – zawołała Krista, ruszając za mną.
Chwyciłam torebkę, a kiedy szłam w stronę drzwi, Krista złapała mnie za rękę, próbując zatrzymać.
– Nie rób tego! Tak mi przykro. Nie chciałam, żeby to się stało – błagała, osuwając się na podłogę, cały czas trzymając w mocnym uścisku moją dłoń.
– Sypiasz z moim facetem, z mężczyzną, z którym spotykam się od ponad roku, i masz czelność mówić mi, żebym tego nie robiła! – krzyknęłam. – Posłuchaj, Krista! Możecie teraz mieć siebie nawzajem, a jeśli o mnie chodzi, możecie razem zgnić w piekle!
– Kinsley, kochanie, porozmawiajmy jak dorośli, ty i ja – odezwał się Henry. – To był błąd.
– Jak dorośli? – Obrzuciłam go gniewnym spojrzeniem. – Ty nie jesteś mężczyzną. Jesteś pieprzonym tchórzem, daleko ci do dorosłości. Wszystkiego najlepszego, Henry! Mam nadzieję, że dostaniesz wszystko, czego pragniesz. Zresztą, z tego co widzę, już to masz.
Wyrwałam rękę z uścisku Kristy, wyleciałam przez drzwi, wskoczyłam do auta i odjechałam z piskiem opon. Po przejechaniu mniej więcej ośmiu kilometrów zatrzymałam się na poboczu. Głowa mi opadła, oparłam czoło o kierownicę, na której zaciśnięte były moje dłonie. Czułam się, jakbym miała atak paniki. Nie mogłam złapać tchu, a jednak dobrze wiedziałam, co muszę teraz zrobić. Wyjęłam telefon z torebki i wybrałam numer Jimmy’ego.
– Hej, Kinsley! Co tam?
– Nadal chcesz kupić mój wóz? – Nie owijałam w bawełnę.
– Pewnie. Zdecydowałaś się go sprzedać?
– Tak. W takim razie za kilka godzin będzie twój. Chcę czterech tysięcy w gotówce. Zdążysz skombinować kasę?
– Jasne, nie ma problemu. Zaraz podjadę do banku. A skąd ta nagła decyzja?
– Po prostu już go nie potrzebuję.
– Coś się stało? – chciał wiedzieć.
– Do zobaczenia wkrótce – zakończyłam rozmowę.
Pojechałam do banku, żeby zamknąć konto. Potem udałam się do domu, ledwo weszłam do środka, a już natknęłam się na nieprzytomną mamę leżącą na kanapie. Przewracając oczami, pobiegłam do swojego pokoju, wrzuciłam do walizki tyle rzeczy, ile się tam zmieściło, po czym wróciłam do salonu.
– Mamo? – Delikatnie nią potrząsnęłam.
– Nie teraz, Kinsley – jęknęła.
Kręcąc głową, poszłam do kuchni, wyjęłam z szuflady długopis i kartkę papieru i napisałam liścik:
Mamo, wyjeżdżam. Nie mogę dłużej tutaj zostać. Pragnę innego życia. Nie martw się o mnie! Naprawdę mam nadzieję, że w końcu uda Ci się wziąć w garść. Kinsley.
Położyłam liścik na stoliku przez kanapą, na której leżała nieprzytomna, i wyszłam z domu, ciągnąc za sobą walizkę. W drodze do garażu Jimmy’ego zadzwoniłam do Ubera, żeby samochód już tam na mnie czekał.
– Co się dzieje, Kinsley? – chciał wiedzieć Jimmy.
– Wyjeżdżam stąd. Nie mogę już tutaj zostać – wyjaśniłam, odbierając od niego pieniądze i podając mu kluczyki.
– A co z Henrym? Powiedziałaś mu?
– Henry pieprzy Kristę, więc raczej nie będzie się przejmował moim wyjazdem.
– Cholera, przykro mi. – Jimmy podrapał się po głowie. – Gdzie się wybierasz?
– Jeszcze nie wiem.
– A co z twoją mamą?
– Nic jej nie będzie. Pewnie minie kilka dni, zanim w ogóle zauważy, że mnie nie ma.
Akurat podjechał samochód Ubera, kierowca uchylił okno od strony pasażera.
– Pani jest Kinsley? – zapytał.
– Tak. – Skinęłam głową.
Podeszłam do swojego auta i wyjęłam z bagażnika walizkę.
– Dzięki, Jimmy.
– Nie ma sprawy, Kinsley. Powodzenia! I uważaj na siebie. – Uściskał mnie.
– Jasne – uśmiechnęłam się blado i włożyłam pieniądze, które mi dał, do portmonetki.
Kiedy siedziałam na tylnym siedzeniu samochodu, mój telefon nie przestawał dzwonić, Henry desperacko próbował się do mnie dodzwonić i zasypywał mnie esemesami. Otworzyłam okno i wyrzuciłam telefon na samym środku autostrady.
– Dlaczego pani to zrobiła? – zainteresował się kierowca.
– Już go nie potrzebuję. Ten etap życia mam już za sobą.
Podrzucił mnie na lotnisko, a ja, ciągnąc za sobą walizkę, podeszłam pod stanowisko rezerwacji.
– W czym mogę pomóc? – zapytała sympatyczna brunetka.
– Poproszę bilet w jedną stronę do Kalifornii. Najbliższym lotem, jeśli to możliwe.
– Ma pani szczęście. Następny lot jest za dwie godziny i są jeszcze dwa wolne miejsca – uśmiechnęła się.