Dziewczyna na cienkiej linie

Dziewczyna na cienkiej linie

Tytuł oryginału: Tight Rope
Tłumaczenie: Julia Wolin
Ilość stron: 336
Rodzaj: miękka
Format: 135x205
Data wydania: 2019-11-12
EAN: 9788324171095
Literatura obyczajowa
Bestseller

NOWY BESTSELLER TOP 10 „NEW YORK TIMESA”

Po bestsellerach Dziewczyna, która wiedziała za dużo i Ucieczka ze snu mistrzyni literatury obyczajowej powraca do Hollywood lat 30, miasta marzeń, namiętności i zbrodni, gdzie nawet najjaśniejszy blichtr nie może ukryć najmroczniejszych sekretów…
 

Niebanalna kobieta i tajemniczy mężczyzna stąpają po cienkiej linie namiętności w śmiertelnie niebezpiecznej rozgrywce.
Była trapezistka cyrkowa, Amalie Vaughn, przeprowadziła się do Burning Cove, aby zacząć wszystko od nowa. Ale nie wszystko idzie zgodnie z planem. Bo w Burning Cove nikt nie jest tym, kim się wydaje i nie tylko ludzie, ale i miejsca ukrywają mroczną przeszłość. Tak jak dom, który kupiła, i mężczyzna, który pojawił się w jej życiu…
 

JAYNE ANN KRENTZ to jedna z ulubionych autorek świata. Jej bestsellery wydano w 35 milionach egzemplarzy. Są tłumaczone na 33 języki. Wszystkie jej książki są na szczycie list „New York Timesa”. Jayne Ann Krentz tworzy emocjonujące, zmysłowe powieści obyczajowe i wypełnia je napięciem godnym thrillera psychologicznego

Rozdział 1

6 miesięcy wcześniej…

Fruń, Księżniczko – rozkazał zabójca. – Jeśli pofruniesz, daruję ci życie.

Kłamał.

Amalie Vaughn wiedziała, że śmierć czeka na szczycie drabinki wiodącej do trapezu. Nie miała wyjścia, musiała się wspiąć na wąską platformę. Długi naszyjnik z drutu i połyskujących koralików z czarnego szkła był garotą. Zabójczy Łapacz używał go jak łańcucha, żeby nad nią panować.

Wspinał się za nią. Naszyjnik zwisał jej na plecach w zasięgu jego ręki. Co jakiś czas ostro za niego szarpał i przypominał, że jeśli mu się zachce, może jej rozpłatać gardło.

Od platformy dzielił ją już tylko jeden szczebel. Rano znajdą jej ciało i trafi na pierwsze strony miejscowej gazety. „Latająca Księżniczka ginie w tragicznym wypadku”.

– Patrzyłem, jak fruwałaś na dzisiejszym przedstawieniu – powiedział. – Taka byłaś śliczna! Ledwie tak długo wytrzymałem.

Brzmiał, jakby parodiował czułe gruchanie kochanka. Próbował ją oczarować, omamić i uwieść, ale nie potrafił opanować rozgorączkowania.

Już prawie stała na szczycie drabiny. W dole widziała dwa rzędy lampionów. Siatki nie było. Zabójczy Łapacz przygotował scenę starannie, jakby to miało być prawdziwe przedstawienie, dla widowni.

Naprawdę nazywał się Marcus Harding. Pracował w cyrku jako takielarz. Dobrze mu szło. Linoskoczkowie i trapeziści z Cyrku Ramseya zawsze sprawdzali liny przed treningiem i występem. Ich życie zależało od człowieka, który je rozpinał.

Marcus Harding był ekspertem. Tylko zawodowiec umiałby tak przygotować liny, żeby śmierć akrobatki wyglądała na wypadek.

W ten sposób zginęły trzy dziewczyny z innych cyrków, pomyślała Amalie. W każdym z małych miasteczek, w których dochodziło do zabójstw, policja stwierdzała, że był to wypadek lub samobójstwo. Teraz nie miała wątpliwości, że powtarzane ściszonym głosem plotki krążące po cyrkowym świecie były prawdą. Człowiek nazwany Zabójczym Łapaczem był nie tylko przerażającą legendą. Istniał naprawdę.

Przed chwilą obudził ją nożem przyłożonym do gardła. Wyciągnął z pryczy z wagonu mieszkalnego, włożył na szyję czarny naszyjnik i zmusił do przejścia przez opustoszały cyrk.

Zagnał ją do pogrążonego w ciszy ciemnego namiotu i zmusił do wspięcia się po drabince.

Swoboda, z jaką wchodził za nią, świadczyła o tym, że jest przyzwyczajony do wysokości i sprzętu cyrkowego. Była prawie pewna, że kiedyś sam występował.

Trzęsła się tak przeraźliwie, że mogła się tylko z całych sił trzymać drabinki. Wychowała się w cyrku i ćwiczyła na trapezie od wczesnego dzieciństwa. Czuła się na nim jak na rowerze albo w samochodzie. Ale dziś dygotała na całym ciele. Nie tylko dlatego, że Harding zaplanował jej śmierć. Walczyła z czymś jeszcze oprócz paniki. Jej zmysły spowijała mgła.

Dotarło do niej, że musiał ją otruć. Podał jej truciznę, pewnie w czasie kolacji. Wprawdzie wszyscy jedli tę samą potrawkę z ziemniaków i siekanego mięsa oraz tę samą zupę warzywną podawane z tych samych garnków, ale pewnie coś jej ukradkiem dolał do talerza.

Wieczorem została sama. Reszta akrobatów, klaunów, treserów zwierząt, sprzedawców biletów i obsługi poszła do miasta, uczcić zaskakująco udany pobyt w Abbots-ville. Cyrk Ramseya był jednym z zaledwie kilku cyrków objazdowych, które przetrwały zapaść ekonomiczną po czarnym czwartku w 1929 roku, ale i on miał problemy. Giełda upadła prawie dziesięć lat wcześniej, ale kraj nadal próbował wyrwać się z cienia wielkiego kryzysu. Sprzedaż biletów w ubiegłym tygodniu była jasnym punktem w słabym poza tym sezonie.

Amalie została w obozowisku, bo źle się czuła. Nie mogła sobie pozwolić na chorobę. Była gwiazdą. Polegała na niej cała cyrkowa rodzina.

Powoli rozjaśniało jej się w głowie, ale serce wciąż biło stanowczo za szybko. Dotarła na szczyt drabinki i weszła na niewielki podest. Chwyciła się pionowego słupka stabilizującego i zaczęła głęboko oddychać.

Harding nie mógł już dosięgnąć czarnego naszyjnika, to jedyny plus. Zatrzymał się trochę niżej, tak że podest miał na wysokości pasa. Było mało miejsca. Może się bał, że tu będzie bezradny? Albo że ona pociągnie go za sobą, gdy będzie spadać.

Siatki nie rozpiął.

– Czas lecieć – oznajmił. Jedną ręką trzymał się drabiny, a drugą wyjął nóż. Powoli nim machał, jakby chciał ją zahipnotyzować. – Jak zrobisz, co ci każę – dodał – i jeśli jesteś aż tak dobra, jak wszyscy mówią, jeśli jesteś Latającą Księżniczką, daruję ci życie.

Wówczas Amalie usłyszała piskliwy, stłumiony chichot. Docierał z pogrążonej w mroku widowni. Ktoś ich obserwował. Nie jeden, ale dwa potwory w ludzkiej skórze.

Widownia nie może widzieć strachu.

– Oboje wiemy, że to nieprawda – odparła, cały czas walcząc ze strachem i skutkami otumanienia. – Nie możesz sobie na to pozwolić, bo wiem, kim jesteś. Mogę cię zidentyfikować. Oczywiście, że mnie zabijesz.

– Skacz, głupia suko! To twoja jedyna szansa. Jak nie polecisz, poderżnę ci gardło i zrzucę.

Z mroku dobiegły kolejne chichoty.

– Kim jest twój towarzysz?

– Jak chcesz żyć, zamknij się i leć.

Trochę się uspokoiła, a jej zmysły działały sprawniej. Znajdowali się na jej terytorium. W końcu była Latającą Księżniczką. Trapez to jej królestwo. Ona tu rządziła. A przecież i tak nigdy nie pracowała z siatką.

– Jasne. – Chwyciła drążek, jakby się przygotowywała do występu. – Ile razy już to robiłeś? Co najmniej trzy w ciągu ostatnich kilku miesięcy. Zabiłeś je sam? Czy potrzebowałeś pomocy?

– Leć albo giń, Księżniczko.

Patrzył na nią oczami węża, ale wyczuwała, że jest lekko wytrącony z równowagi. Nie postępowała zgodnie ze scenariuszem. Nie był do tego przyzwyczajony.

Bawiła się drążkiem, sprawdzała go. Intuicja podpowiadała jej, że coś jest nie w porządku. Uszkodził sprzęt. Jeśli skoczy, spadnie.

– Nie polecę – oznajmiła. – Jeśli chcesz mnie zabić, musisz tu przyjść. Ale widzę, że się boisz?

Ryknął i pokonał kilka ostatnich szczebli. Nóż wycelował w jej brzuch.

– Najpierw cię wypatroszę – warknął.

Najbardziej bezbronny był w chwili, gdy schodził z drabinki na platformę, bo jedną ręką trzymał nóż, a drugą łapał się pionowego drążka.

Mistrzowski refleks i świetne poczucie równowagi odziedziczyła po ojcu. Miała też coś, co nazywał „intuicją akrobaty”. Postanowiła się na nią zdać.

Dźgnęła go końcem trapezu w chwili, gdy się na nią rzucił. Trafiła w rękę, w której trzymał móż. Nie wypuścił go, ale atak go zaskoczył i w efekcie chybił. Ominął ją o kilka centymetrów i ponowił zamach.

– Ty stuknięta suko! – wrzasnął.

– Skaczę bez asekuracji – przypomniała. – Oczywiście, że jestem stuknięta.

Skierowała trapez w rękę z nożem.

Zareagował instynktownie i podniósł ramię, żeby zablokować cios, ale ona tylko markowała. Wycofała się i zaatakowała ponownie niczym dzidą.

Rozwścieczyła go, więc rzucił nóż i chwycił trapez. Szarpnął, żeby go jej wyrwać, ale puściła sama.

Tego się nie spodziewał. Wciąż jedną ręką trzymał się pionowego słupka w rogu podestu, ale stracił równowagę. Odruchowo przywarł do trapezu, jakby ten miał mu zapewnić bezpieczeństwo.

Amalie złapała się pionowego słupka ze swojej strony i kopnęła. Strąciła mu stopę z podestu.

Rzucił się w bok i desperacko zacisnął w ręce drążek trapezu, jednocześnie próbując odzyskać równowagę.

Uszkodzony trapez pękł. Drążek się oderwał. Harding go puścił, ale o sekundę za późno. W tym fachu, jeśli się pracowało bez siatki, sekunda mogła oznaczać katastrofę.

Próbował jeszcze chwycić się słupka, ale już wisiał w powietrzu. Dłoń pewnie mu się spociła ze strachu i straciła przyczepność. Puścił się.

Runął. Odgłos ciała uderzającego o arenę rozszedł się echem.

W ciemnym namiocie zapanowała złowroga cisza. Amalie przez chwilę nie mogła się ruszyć. Stała jak zaklęta i wpatrywała się w skurczone ciało w dole.

Ze stanu otępienia wyrwał ją odgłos pośpiesznych kroków. Przypomniała sobie o obserwatorze. Szybko się odwróciła w stronę, z której usłyszała kroki, i przeczesała wzrokiem mrok.

Kątem oka dostrzegła ciemną postać poruszającą się szybko między rzędami.

Obserwator zniknął na zewnątrz.

Musiała się bardzo mocno skoncentrować, żeby zejść. Gdy dotarła na ziemię, trzęsła się tak bardzo, że ledwie mogła ustać. Słyszała o akrobatach, którzy tracili pewność siebie. Co będzie, jeśli i ją to spotkało? Co z sobą pocznie, jeśli nie będzie mogła latać?

Odnalazła nóż Hardinga niedaleko ciała. Zacisnęła go mocno. Wyszła z namiotu i usłyszała ryk silnika odjeżdżającego samochodu. Odgłos szybko cichł. Uciekł.

To ją powinno pocieszyć. Najprawdopodobniej dzisiaj nie będzie z nim już miała do czynienia. Ale z drugiej strony oznaczało to, że druga bestia, chichocząca niecierpliwie, oczekując na jej ostatni lot, pozostawała na wolności.

Inne książki autora

Koniec lata

Koniec lata KRENTZ JAYNE ANN

Dziewczyna od marzeń

Dziewczyna od marzeń KRENTZ JAYNE ANN