Milczenie fiordu

Milczenie fiordu

Tytuł oryginału: Vetrarmein
Tłumaczenie: Agnieszka Kowalska, Kamil Kuraszkiewicz
Ilość stron: 272
Rodzaj: oprawa miękka
Format: 135x205
Data wydania: 2021-06-15
EAN: 9788324174522
Kryminał, thriller, sensacja
Bestseller

Długo oczekiwany przejmujący finał serii Mroczna wyspa lodu.

Wielki Czwartek. Mroźna bezwietrzna noc. W Siglufjörður natura zawsze była okrutna i nieokiełzana, ale o tej porze roku było w niej nie tylko coś bardziej mrocznego, ale jakby bardziej głębokiego i dalekiego. Kiedy Ari Thór dotarł do głównej ulicy dreszcz przeszedł mu po plecach.

Na brzegu chodnika młoda kobieta leżała w kałuży własnej krwi; jej ciało było wykręcone w nienaturalnej pozycji, która nie pozostawiała cienia wątpliwości, że musiała skoczyć z dużej wysokości. Nie trzeba było lekarza, by stwierdzić, że nie żyła. Wyglądało na to, że cała krew pochodziła z jej głowy; najprawdopodobniej miała strzaskaną czaszkę. Jej spojrzenie było upiornie nieobecne; oczy miała szeroko otwarte, ale puste, jakby wpatrywały się w nicość.

Ari Thór natychmiast zrozumiał, że ten widok już zawsze będzie go prześladował.

Inspektor Ari Thór bada okoliczności śmierci dziewiętnastoletniej dziewczyny. Dziwna notatka w jej dzienniku sugeruje, że to mógł nie być wypadek. Zaczyna sypać śnieg i tłumy turystów przybywają na wielkanocny długi weekend do Siglufjörður. Stoki narciarskie majestatycznych gór kuszą swoim pięknem. Nieoczekiwane załamanie pogody zaskakuje wszystkich. Gwałtowne burze śnieżne, mróz i silne wiatry powodują popłoch, odcinają prąd i paraliżują komunikację. W tych ekstremalnych warunkach Ari Thór musi poskładać elementy przerażającej układanki i ujawnić straszliwą prawdę, która zrani wszystkich.

Co 30 sekund na świecie sprzedaje się 1 książka Jónassona!

Od spektakularnego debiutu islandzkiego mistrza – Milczenia lodu – minęło pięć lat. Lata 2020 i 2021 przynoszą mu drugą falę triumfu: kolejny milion sprzedanych powieści, pierwsze miejsca na światowych listach bestsellerów, przygotowania do seriali i tytuł najlepszego autora kryminałów naszych czasów!

RAGNAR JÓNASSON – islandzki prawnik i wykładowca – pisarski kunszt szlifował jako tłumacz Agathy Christie. Jego twórczość wyróżnia elegancja stylu, szacunek dla słowa, oszczędność środków, poetyckość przejmujących obrazów, prawda psychologiczna postaci innych, niż dotąd spotykane w literaturze kryminalnej. Jónasson z wirtuozerią i empatią opowiada o uczuciach i o samotności. W 2015 roku zdobył międzynarodowe uznanie Milczeniem lodu, które – wydane bez reklamy przez małe wydawnictwo – nieoczekiwanie zajęło 1. miejsce w Amazonie, wyprzedzając Stiega Larssona.

Obecnie obie serie Mroczna wyspa loduHulda – sprzedane w ponad 2 milionach egzemplarzy – wydawane są
w 32 krajach, obsypywane nagrodami, znakomitymi recenzjami. Królują na listach bestsellerów w Wielkiej Brytanii, Stanach Zjednoczonych, Francji, Niemczech
!

1

– Policja, mówi inspektor Ari Thór.

Operator linii alarmowej przeszedł od razu do rzeczy:

– Dostaliśmy właśnie zgłoszenie z Siglufjörður; to ty masz nocny dyżur?

W Siglufjörður noc niewiele różniła się od dnia latem, kiedy słońce prawie nie zachodziło. To była ulubiona pora roku Ariego Thóra. Do lata zostało już tylko kilka miesięcy i nie mógł się go doczekać. Uwielbiał to poczucie nieograniczonej wolności, które przynosiły długie godziny światła na północy Islandii.

Nie to, co ciemność i śnieg, które okrywały miasto zimą.

Ari Thór był całkiem przytomny, kiedy zadzwonił telefon. Nie mógł zasnąć, choć bardzo się starał. Nadal korzystał z głównej sypialni w swoim mieszkaniu przy Eyrargata. Tego samego pokoju, który dzielił z Kristín i Stefnirem, zanim oboje przenieśli się do Szwecji.

Trudno było mu się przystosować, kiedy przyjechał tu z Reykjavíku, ale teraz śnieżyce i ciemne dni nie wywoływały już takiego uczucia klaustrofobii. Prawie nie tęsknił już za domem. W ostatnich latach skutki dobrej koniunktury, którą przeżywała po kryzysie południowa Islandia, dotarły i do Siglufjörður. Teraz każdego lata do małego miasteczka przybywali turyści z całego świata. Nawet zimą ludzie przyjeżdżali korzystać ze stoków narciarskich – głównie z innych części Islandii. Wielkanoc stała się wśród gości szczególnie popularną porą i teraz, przed długim weekendem, zapowiadało się, że stoki znowu będą pełne.

Ari Thór przekroczył trzydziestkę, ale miał poczucie, że znowu znalazł się w punkcie wyjścia. Mieszkał sam i prawie nie widywał swojego syna. Nie wyobrażał sobie, jak mógłby uratować to, co zostało z jego związku z Kristín. Wyczerpali już wszystkie możliwości, by tak to ująć.

Cóż, może nie wszystkie. Prawdę mówiąc, popadł w wygodną rutynę i niechętnie robił cokolwiek, co mogłoby zaburzyć jego spokój. Po latach starania się o tę funkcję awansował na inspektora w Siglufjörður i teraz dowodził komisariatem policji. W pewnym momencie będzie musiał podjąć decyzję, czy zadowoli się tym, co osiągnął. Wiedział, że trudno byłoby mu pójść dalej, gdyby został w Siglufjörður – to znaczy, o ile chciałby piąć się wyżej po szczeblach kariery. Nie chodziło tylko o to, że osiągnął najwyższą pozycję na komisariacie w małym miasteczku; nawet gdyby był najlepszy w tym, co robił, w pobliżu nie było żadnego z przełożonych, który mógłby docenić jego pracę.

Tómas, jego były szef, opuścił Siglufjörður i wyjechał na południe, żeby objąć stanowisko w Reykjavíku. Przez jakiś czas namawiał Ariego Thóra, żeby poszedł za jego przykładem. Mówił, żeby dał mu znać, kiedy będzie gotów zrobić to samo, a wtedy wstawi się za nim. Ari Thór nie był jednak pewien, czy ta propozycja jest nadal aktualna, ponieważ od dłuższego czasu Tómas o tym nie wspominał. I doskonale zdawał sobie sprawę, że Tómas nie staje się młodszy i zbliża się już do emerytury. Wkrótce Ari Thór straci swojego jedynego adwokata w komendzie policji w Reykjavíku. Kiedy te drzwi się zamkną, utknie na północy na dobre, czy mu się to podoba, czy nie.

Zwykle niepokój o przyszłość dopadał Ariego Thóra w środku nocy i tym razem nie było inaczej. Jedak kiedy słońce wschodziło, zawsze udawało mu się uwolnić od tych myśli, kiedy postanawiał żyć bieżącym dniem. Ale wiedział, że zegar tyka. Wkrótce będzie musiał podjąć jakąś decyzję. Być może zdecyduje, że jest właśnie tam, gdzie chce być – tutaj, w Siglufjörður. Musi to jeszcze dobrze przemyśleć.

Jednak w wielkanocny weekend nie będzie miał okazji się nad tym zastanawiać. Będzie się zajmował małym Stefnirem. Serce Ariego Thóra zaczynało bić szybciej na myśl, że znowu go zobaczy, choćby przez kilka dni. W Boże Narodzenie jego syn skończył trzy lata, ale Ariego Thóra ominęła uroczystość.

Pół roku wcześniej Kristín postanowiła wrócić na uniwersytet i dokończyć studia w Szwecji. Ari Thór nie miał do niej o to żalu. Nie było nic złego w studiach medycznych na Islandii, ale Kristín zawsze dążyła do czegoś większego i lepszego. Jak wielu lekarzy, chciała zrobić specjalizację i w końcu uznała, że nadszedł czas, by skończyć z odkładaniem na później i zrealizować swoje ambicje. Kiedy Kristín ujawniła swoje plany, rozmawiali o przyszłości Stefnira. Kristín zaproponowała, że zabierze chłopca ze sobą „na początek”, a później będą mogli rozważyć inne możliwości. Obiecała przywozić Stefnira na Islandię na Boże Narodzenie i Wielkanoc, może częściej, a Ari Thór planował wziąć urlop latem i odwiedzić ich w Szwecji. Nie sprzeciwiał się, mimo przejmującego lęku, jaki budziła w nim myśl, że tak rzadko będzie widywał syna. Chciał uniknąć konfliktu z Kristín.

Ari Thór miotał się w łóżku, próbując znaleźć wygodną pozycję. Przewrócił się na bok, wziął głęboki oddech i westchnął ciężko. Musiał się w końcu przespać. Jutro – nie, dzisiaj, poprawił się – był czwartek, jego ostatni dzień służby przed wielkanocnym weekendem. Kristín i Stefnir przyjadą wieczorem.

Dochodziła trzecia nad ranem. Ponad dwie godziny, odkąd się położył, a wciąż nie mógł zasnąć.

W końcu pogodził się z porażką i wstał.

Niech to. Nie mógł sobie pozwolić na nieprzespaną noc; nie teraz, kiedy powinien być gotowy na spędzenie weekendu z synem. Ale niepokój tylko podsycał ogień bezsenności i teraz już nawet nie czuł się zmęczony.

W sypialni nie było prawie żadnych mebli, jeśli nie liczyć kilku półek ze starymi książkami, których nie zabrali poprzedni właściciele. Ari Thór kartkował je czasem, najczęściej wtedy, gdy próbował zasnąć i potrzebował czegoś, co oderwałoby go od ponurych myśli. Sięgnął na półkę po pierwszą lepszą książkę i oparł głowę na poduszce.

Mimo usilnych starań Ari Thór nie potrafił się uwolnić od dręczącego niepokoju o nadchodzący weekend. Pierwszy raz miał zostawić posterunek w rękach Ögmundura, młodego policjanta, który przyjechał z południa na swoje pierwsze stanowisko. Brak doświadczenia nadrabiał z nadwyżką chęcią nauki.

Odkąd Ari Thór został inspektorem, musiał sobie radzić z policjantami przysyłanymi na zastępstwo z Ólafsfjörður albo Akureyri – za każdym razem był to ktoś inny. Ale ostatnio dostał zgodę na zatrudnienie policjanta na pełny etat. Chętnych na to stanowisko nie brakowało, niektórzy z kandydatów mogli się pochwalić sporym doświadczeniem, ale Ari Thór postanowił przyjąć tego młodego człowieka, świeżo po szkole policyjnej.

Mimo różnicy charakterów Ari Thór dostrzegł w młodym Ögmundurze coś z dawnego siebie. Pamiętał, jak Tómas pokazywał mu wszystko, kiedy pierwszy raz przyjechał do Siglufjörður. Teraz sytuacja się zmieniła i to Ari Thór był doświadczonym policjantem, który opiekuje się nowicjuszem stawiającym pierwsze kroki. Bardzo starał się ułożyć z Ögmundurem dobre stosunki, podobnie jak wcześniej Tómas z nim, mimo że różnica wieku między nimi była o wiele mniejsza.

Po daremnej próbie znalezienia snu między stronami książki, co wydawało się trwać całe wieki, zszedł po starych, skrzypiących schodach do kuchni. Tam nalał sobie szklankę wody i pogryzał kawałek suszonej ryby, przeglądając wczorajszą gazetę. Niepotrzebnie; nie było w niej nic nowego, tylko te same, odgrzewane historie. Jedynym, co naprawdę zwróciło jego uwagę, była prognoza pogody. Nie była optymistyczna. Wyglądało na to, że na północy zapowiadały się gwałtowne burze tuż po wielkanocnym weekendzie. Taka właśnie była tutejsza pogoda; ledwie odkopiesz się po jednej śnieżycy, musisz szykować się na następną.

Naprawdę nie mógł sobie pozwolić na nieprzespaną noc; nie uda mu się przetrwać całego dnia.

Ari Thór pełnił dyżur pod telefonem, ale nocami ulice miasteczka były opustoszałe, a komisariat policji wydawał się oazą spokoju. Zwykle jedynymi zgłoszeniami były telefony ze skargami na pijaków zanadto hałasujących w drodze do domu.

Ari Thór zdążył wrócić do łóżka – chociaż wciąż był całkowicie przytomny – kiedy zadzwonił telefon.

– Wygląda na to, że jakiś przechodzień znalazł ciało kobiety leżące na ulicy. Ambulans jest już w drodze, tak na wszelki wypadek – powiedział obojętnym tonem operator linii alarmowej.

Ari Thór pospiesznie zakładał mundur, przytrzymując telefon przy uchu ramieniem.

– Gdzie?

– Na głównej ulicy, Aðalgata.

– Kto to zgłosił?

– Nazywa się Gudjón Helgason. Powiedział, że zostanie na miejscu, dopóki nie dotrze policja.

Nazwisko nic mu nie mówiło.

Dwie minuty później Ari Thór był już ubrany i wychodził z domu w nocną ciemność. Mieszkał tylko jedno skrzyżowanie od głównej ulicy, więc dotarcie tam pieszo zajęło mu tylko chwilę. Była mroźna, bezwietrzna noc, na niebie migotały gwiazdy. Natura tutaj była zawsze dzika i nieokiełznana, ale o tej porze roku było w niej nie tylko coś bardziej mrocznego, ale jakby bardziej głębokiego i dalekiego.

Ari Thór dotarł na miejsce równocześnie z ambulansem. Kiedy skręcił w Aðalgata, dreszcz przeszedł mu po plecach.

Na brzegu chodnika młoda kobieta leżała w kałuży własnej krwi; jej ciało było wykręcone w nienaturalnej pozycji, która nie pozostawiała cienia wątpliwości, że musiała skoczyć z dużej wysokości. Nie trzeba było lekarza, żeby stwierdzić, że nie żyła. Wyglądało na to, że cała krew pochodziła z jej głowy; najprawdopodobniej miała strzaskaną czaszkę.

Kiedy Ari Thór podszedł do ciała, zdał sobie sprawę, że kobieta musiała być młodsza, niż mu się w pierwszej chwili wydawało – mogła być jeszcze nastolatką. Wstrzymał oddech, kiedy zobaczył jej twarz.

Do diabła.

Jej spojrzenie było upiornie nieobecne; oczy miała szeroko otwarte, ale puste, jakby wpatrywały się w nicość.

Ari Thór natychmiast zrozumiał, że ten widok już zawsze będzie go prześladował.

Inne książki autora

Milczenie czasu Milczenie fiordu

Milczenie czasu JONASSON RAGNAR

Mgła

Mgła JONASSON RAGNAR

Wyspa

Wyspa JONASSON RAGNAR

Ciemność

Ciemność JONASSON RAGNAR

Mgła (wydanie kieszonkowe)

Mgła (wydanie kieszonkowe) JONASSON RAGNAR

Wyspa (wydanie kieszonkowe)

Wyspa (wydanie kieszonkowe) JONASSON RAGNAR

Milczenie śniegu (wyd. 2)

Milczenie śniegu (wyd. 2) JONASSON RAGNAR