Królowa Celtów

Królowa Celtów

Tytuł oryginału: Celtic Empire
Tłumaczenie: Maciej Pintara
Ilość stron: 384
Rodzaj: oprawa miękka
Format: 135x205
Data wydania: 2023-11-10
EAN: 9788324182800
Kryminał, thriller, sensacja
Bestseller

Najnowszy bestseller Wielkiego Mistrza Przygody z Dirkiem Pittem.
Dirk Pitt w jednej z najbardziej zuchwałych i ryzykownych misji w nowym bestsellerze Wielkiego Mistrza Przygody.
Śmiertelne zatrucie wody i morderstwa naukowców ONZ w Salwadorze…
Katastrofa tankowca w pobliżu Detroit…
Atak na archeologów prowadzących wykopaliska nad Nilem…
Co łączy te zbrodnie?

Dirk Pitt podczas badań w Ameryce Południowej, a jego dzieci – Dirk i Summer – w Egipcie, stają się świadkami tych przerażających wydarzeń. Dirk podejrzewa, że natrafił na ogólnoświatowy spisek, który grozi zagładą części ludzkości i bezpośrednio jego rodzinie. Dirk i Summer widzą szansę ratunku w odnalezieniu grobowca córki faraona, Meritaton, która 3000 lat temu uciekła przed śmiertelną zarazą z Egiptu do Europy. Razem z ojcem ruszają tropem, który prowadzi z gorącej egipskiej pustyni przez górzystą Szkocję do skalistych irlandzkich wysp.
Czy w starożytnej zagadce tkwi klucz do uratowania przyszłości ludzkości?

CLIVE CUSSLER to najpopularniejszy na świecie autor powieści przygodowo-sensacyjnych. Podróżnik, badacz historii katastrof morskich, poszukiwacz zatopionych wraków, sam był uosobieniem przygody, tak jak jego najsławniejszy bohater – Dirk Pitt.
Clive Cussler to jedyny pisarz, którego powieści – wydawane w 105 krajach – przez pół wieku nie schodzą ze szczytów list bestsellerów. Clive Cussler został nazwany Wielkim Mistrzem Przygody, który fascynuje czytelników w każdym wieku.

Prolog

UCIECZKA NILEM

Memfis, Egipt
rok 1334 p.n.e.

Zawodzenia rozpaczy unosiły się nad miastem. Boleść panowała w domostwach z suszonej cegły. Ale wiatry niosły na spowitą nocą pustynię nie tylko żałobne płacze.

Niosły woń śmierci.
Tajemnicza plaga nawiedziła kraj i dotknęła prawie każdego. Najwięcej młodych, ale nie tylko. Zimne szpony śmierci dosięgły nawet rodzinę władcy i samego faraona.
Młoda kobieta kucała w cieniu Świątyni Atona i starała się odciąć od hałasu i odoru. Kiedy księżyc wychynął zza chmury i oświetlił krajobraz, potarła ciężki złoty amulet na piersi i zaczęła nasłuchiwać ruchu. Złowiła uchem odgłos skórzanych podeszew na kamieniu i odwróciła się do postaci, która biegła ku niej przez portyk świątyni.
Jej mąż, Gaithelus, był wysoki i barczysty. Miał ciemne kręcone włosy i skórę wilgotną od nocnego gorąca. Chwycił ją za rękę i podniósł.
– Droga do rzeki jest wolna – powiedział cicho.
Spojrzała za niego.
– A gdzie pozostali?
– Strzegą łodzi. Chodź, Meritaton, nie zwlekajmy dłużej.
Odwróciła się do cieni za nią i przytaknęła. Trzej mężczyźni z włóczniami i ciężkimi mieczami chopesz pojawili się przy ścianie świątyni. Kiedy podążyła za swoim mężem, utworzyli wokół niej trójkątną formację obronną.
Gaithelus poprowadził ich od wejścia do świątyni boczną ulicą, ich sandały wzbijały kurz. Mimo późnej pory w wielu domach paliły się lampy olejne, ich światło przenikało przez szpary w okiennicach. Grupa szła szybko i cicho przez dawną stolicę.
Droga opadała łagodnie ku rzece, gdzie rzędy małych łodzi handlowych cumowały w porcie. Dwaj mężczyźni podnieśli się z trzcin. Mieli długie siwe brody i znoszone szaty.
Eskorta uniosła włócznie i pobiegła naprzód.
– Straże! Stójcie! – krzyknęła Meritaton.
Zbrojni zamarli.
Minęła ich i powitała dwóch mężczyzn.
– Osarsifie, Ahrwnie, co tu robicie? Dlaczego nie opuściliście miasta?
Młodszy z dwóch mężczyzn wystąpił naprzód. Miał pomarszczoną twarz i zdecydowane spojrzenie.
– Meritaton – przemówił – nie moglibyśmy smakować wolności, nie wyraziwszy ci podziękowań. Twój wpływ na faraona przyczynił się do wydania przezeń edyktu. Smuci mnie wieść o jego zgonie w Amarnie i współczuję ci.
– Mój wpływ był wątpliwy – odrzekła. – Za to jest pewne, że arcykapłani faraona władają teraz naszymi ziemiami i winią jego rodzinę za nieszczęścia w Egipcie.
– Twoją winą jest tylko to, że masz dobre serce dla uciskanych. – Zdjął z szyi woreczek z koźlej skóry i wręczył jej. – Ocaliłaś nas przed zatrutymi wodami Nilu. Modlę się, byś teraz ocaliła siebie.
– Zważaliście na to, na co nie zważał faraon. Nie mnie winniście dziękować, lecz Gaithelusowi. – Wskazała głową swego męża. – On znał moc apium.
Osarsif się odwrócił i skłonił mężczyźnie.
– Przyłączycie się do nas?
Wykonał gest w stronę rzeki. Na przeciwległym brzegu blask tysiąca ognisk rozświetlał horyzont.
– Nie – odparła Meritaton. – Powierzymy nasz los morzu.
Stary człowiek przytaknął i ukląkł przed nią.
– Mój brat i ja będziemy nosić twe czyny w sercu. Obyś żyła w pokoju tyle ile gwiazdy.
– I ty, Osarsifie. Żegnaj.
Dwaj mężczyźni wspięli się na małą tratwę, odepchnęli od brzegu i powiosłowali na drugą stronę ciemnej rzeki.
– Może jednak powinniśmy dołączyć do nich? – szepnęła.
– Pustynia to sama niedola, moja ukochana – odrzekł Gaithelus. – Czekają na nas bardziej gościnne ziemie. Nie zwlekajmy dłużej.
Poprowadził grupę wzdłuż brzegu, oddalając się od statków na miejskiej przystani, ku trzem łodziom ukrytym w trzcinach w dole rzeki. Kiedy się zbliżyli, zatrzymały ich uzbrojone straże, a potem zabrały na pokład jednej z łodzi.
Meritaton i Gaithelus usiedli na ławce pod pojedynczym masztem i łódź odcumowano. Wioślarze odbili od brzegu i skierowali się za dwiema pozostałymi łodziami na środek Nilu.
Meritaton niespokojnie obrzuciła wzrokiem odkrytą łódź o długości niecałych 30 metrów z zakrzywionymi do góry dziobem i rufą. Garnki i kosze z prowiantem zapełniały pokład. Żołnierze zajmowali miejsca wzdłuż burt, większość z nich poruszała krótkimi wiosłami. Pozostałe dwie łodzie, niegdyś statki handlowe, które wiele razy przemierzały Morze Śródziemne, też miały duże zanurzenie.
Częściowo postawione kwadratowe grotżagle służyły do manewrowania płynącymi z prądem na północ łodziami. Małe lampy olejne wisiały na dziobach i oświetlały słabo ciemne wody na wprost. Zostawiając za sobą miasto Memfis, łodzie poruszały się cicho, jedynie z pluskiem wioseł i omywającej kadłuby wody.
Po niespełna dwudziestu kilometrach pomruki rozległy się na łodziach. Rząd latarń pojawił się przed nimi. Jakiś statek cumował na środku rzeki.
Meritaton popatrzyła zmrużonymi oczami na oświetloną barkę. Liny biegły do niej z obu brzegów. W dzień służyła za prom, w nocy do poboru opłat od statków handlowych. Ale okrzyki alarmowe na barce świadczyły, że tej nocy jej załoga jest przygotowana na więcej niż pobór myta.
– Zgasić latarnie! – zawołał kapitan łodzi Meritaton, opryskliwy mężczyzna z ogoloną na łyso głową.
Za późno. Wszystkie trzy łodzie już zobaczono. Oddział łuczników zebrał się na barce i wystrzelił.
Gaithelus zepchnął Meritaton na pokład. Jakiś załogant wrzasnął i złapał się za przebite strzałą gardło.
– Nie wstawaj!
Kiedy dwaj strażnicy czuwali, Gaithelus przyciągnął przez pokład worek z ziarnem i przykrył nim żonę.
Pod workiem mogła tylko słuchać odgłosów walki. Trzy łodzie skręciły ku odległemu brzegowi, żeby oddalić się jak najdalej od barki. Pierwsza łódź dotarła do jednej z lin barki i mężczyźni z mieczami wychylili się z dziobu, żeby ją przeciąć. Kilku trafili łucznicy, inni pokonali przeszkodę.
Trzy łodzie skierowały się dalej w dół rzeki, ale z barki zwodowano mały pościgowiec z wojownikami i łucznikami. Wiosłowy pościgowiec wziął kurs na najbliższą łódź z Meritaton i Gaithelusem na pokładzie. Szybko ją dogonił i zrównał się z nią. Jego załoga wdarła się na łódź, nie spodziewając się silnego oporu.
Gaithelus i jego zbrojni wyskoczyli z cieni, rzucając w atakujących włóczniami i siekąc ich brązowymi mieczami. Walka wręcz rozgorzała na całym pokładzie, bo każdy załogant odpierał abordażystów. Łucznicy na pościgowcu strzelali w tłum, zabijając swoich i przeciwników. Ciała martwych wpadały do Nilu. W końcu napastnicy zaczęli zdobywać przewagę. Przeczuwając porażkę, Meritaton wydostała się z kryjówki i podniosła miecz zabitego wojownika.
– Nie poddawajcie się! – zawołała i zatopiła ostrze w ciele atakującego abordażysty.
Na jej widok obrońcy zwarli szyki. Natarli na atakujących, zepchnęli ich na rufę i zabili bez litości. Potem rozwścieczeni miecznicy księżniczki przeskoczyli na pościgowiec, zmasakrowali pozostałych na nim łuczników i odepchnęli go, żeby podryfował z ładunkiem trupów.
Meritaton weszła na dziób w poszukiwaniu męża. Pokład ociekał krwią, wszędzie leżeli zabici i ranni. Gaithelus pojawił się z zakrwawionym mieczem w dłoni. Opasała go ramionami.
– Jesteśmy już bezpieczni – powiedział. – Ty poprowadziłaś nas do zwycięstwa. – Odwrócił się do kapitana, który siedział przy wiośle sterowym ze strzałą w ramieniu. – Prawda?
Mężczyzna przytaknął.
– Więcej przeszkód nie będzie. Jesteśmy blisko delty i wielu dróg do morza. Do rana zostawimy Egipt za sobą.
Pożeglowali przez noc, pokonali wschodnią odnogę delty Nilu z polami dojrzałego jęczmienia na brzegach i wypłynęli na turkusowe wody Morza Śródziemnego. Utrzymywali odległość od szlaku żeglugowego statków handlowych z Lewantu, gdy słońce rozjaśniało poranne niebo.
Meritaton siedziała obok Gaithelusa, kiedy egipskie wybrzeże oddalało się od nich. Przyciskała do piersi woreczek z koźlej skóry i zastanawiała się nad swoją przyszłością. Ocaliła niezliczoną ilość ludzi, ale jednocześnie poświęciła wszystko, co było jej drogie.
Wstała, przeszła na dziób i popatrzyła w kierunku nieznanego świata za horyzontem, który ją przyzywał.

Inne książki autora

Furia tajfunu Królowa Celtów

Furia tajfunu CUSSLER CLIVE

Diabelskie Morze

Diabelskie Morze CUSSLER CLIVE

Bunt morza

Bunt morza CUSSLER CLIVE

Wektory władzy

Wektory władzy CUSSLER CLIVE

Okup za Romanowów

Okup za Romanowów CUSSLER CLIVE

Rwący lód

Rwący lód CUSSLER CLIVE

Skarb Czyngis-chana

Skarb Czyngis-chana CUSSLER CLIVE CUSSLER DIRK

Plan Colossus

Plan Colossus CUSSLER CLIVE

Gray Ghost

Gray Ghost CUSSLER CLIVE

Tajemnica Titanica

Tajemnica "Titanica" CUSSLER CLIVE DU BRUL JACK

Złoto Inków (ebook)

Złoto Inków (ebook) CUSSLER CLIVE

Ocean chciwości

Ocean chciwości CUSSLER CLIVE