Rozmowa ze zwierzętami

Rozmowa ze zwierzętami

Tytuł oryginału: Die Sprache der Tiere
Tłumaczenie: Ewa Wilk, Rafał Sarna; konsultacja: Mikołaj Golachowski - doktor nauk przyrodniczych
Ilość stron: 320
Rodzaj: oprawa twarda
Format: 130x205
Data wydania: 2018-11-08
EAN: 9788324168354
Nauki przyrodnicze

 

Nowy bestseller autora Misterium życia zwierząt

 

Czy potrafimy zrozumieć zwierzęta?


KARSTEN BRENSING, biolog morski i doktor etologii, w Misterium życia zwierząt pokazał zadziwiające bogactwo przeżyć i emocji zwierząt –  niewiarygodne praktyki seksualne, imprezowanie, myślenie abstrakcyjne, uczucia i marzenia.
W tej książce przedstawia komunikację zwierząt i ludzi, i interpretuje ją na nowo z perspektywy najnowszych badań naukowych - od próby nauczenia delfinów angielskiego, przez konwersację z szympansami, po logiczne dialogi z papugami używającymi 200 słów.
Komunikacja pomiędzy zwierzętami jest powszechnym zjawiskiem i to często w zaskakująco rozwiniętej formie – poczynając od pewnych gatunków bakterii, które porozumiewają się między sobą, przez wspólne „rozmowy” niektórych insektów, a kończąc na delfinach stosujących skomplikowaną gramatykę i sikorkach mówiących całymi zdaniami.
Czy jednak możliwa jest komunikacja pomiędzy zwierzętami a ludźmi?
„Czy potrafimy rozmawiać ze zwierzętami?”
„Czy istnieje jakiś uniwersalny kod porozumiewania się albo wręcz aplikacja na telefon z funkcją tłumaczenia?”
„Czy możemy nauczyć zwierzęta mówić?”


Karsten Brensing odpowiada na te pytania. Na podstawie niezliczonych przykładów ukazuje szerokie spektrum ludzkich relacji ze zwierzętami, i wyjaśnia zachowania jednych i drugich, obalając wiele mitów.
„Dla większości z nas zwierzęta są jak tajemna księga. Tę księgę właśnie otwieramy.”
Po jej przeczytaniu będziemy lepiej rozumieć zwierzęta, a jeżeli będziemy się lepiej komunikować, będziemy przez nie lepiej zrozumiani.

 

 

Patronaty medialne:

mądrecrazy

 

 

 

dz

 

 

 

Jak naprawdę zrozumieć zwierzęta – znakomita książka o komunikacji między gatunkami i nie tylko

 

Niektórzy wciąż uważają zwierzęta za rodzaj „żywych maszyn”, co, nawiasem mówiąc, wymyślił Kartezjusz niemal 400 lat temu. Po przeczytaniu książki Karstena Brensinga „Rozmowa ze zwierzętami” nie będziecie już mieć wątpliwości, jak wielki błąd popełniają.

„Samiec lamparta leniwie zbliża się do świeżo poznanej samicy. Mijając pień drzewa, ociera się o niego pyskiem. To sygnał dla samicy, że rozpoczyna zaloty” – wyobraźcie sobie tę narrację czytaną głosem Krystyny Czubówny () lub – jak kto woli – Sir Davida Attenborough.

To właśnie filmy przyrodnicze w dużej mierze ukształtowały to, jak wielu z nas wyobraża sobie komunikację zwierząt i nasze kontakty z nimi. I jest to naprawdę niezwykle cenna wiedza, z której tak bardzo skorzystały już dwa pokolenia. Tyle tylko, że komunikacja zwierząt w najnowszych badaniach okazuje się być dużo głębsza i bardziej skomplikowana, niż kiedykolwiek sądziliśmy i niż pokazywano na Discovery czy BBC.

I jeśli chcecie o tym poczytać w książce świetnie napisanej, opartej na rzetelnych danych, pełnej barwnych historii i anegdot, to „Rozmowa ze zwierzętami” jest najlepszym wyborem. Polecam Wam również wcześniejszą, bardziej wielowątkową książkę tego samego autora, „Misterium życia zwierząt”, która mną wstrząsnęła i zmieniła moje spojrzenie na zwierzęta. Nad obiema Crazy Nauka objęła patronat medialny

Bardziej skomplikowane, niż sądzimy

Czy kiedykolwiek przypuszczalibyście, że afrowiórki, gryzonie podobne z wyglądu do surykatek, potrafią opisać w najdrobniejszych szczegółach wygląd napastników, a podobno nawet kolor T-shirtu? Że pszczoły za pomocą skomplikowanego tańca i bzyczenia przekazują współtowarzyszkom z ula precyzyjną lokalizację nowego miejsca na założenie ula? Że delfiny w komunikacji między sobą sprawnie posługują się skomplikowaną gramatyką, a z drugiej strony, jak pokazał jeden z eksperymentów, są w stanie zrozumieć dostosowany do ich percepcji ludzki język gestów składający się z trzywyrazowych zdań i prostych reguł gramatycznych? Okazało się nawet, że trafnie odczytują znaki wykonywane przez widoczne dla nich same dłonie w białych rękawiczkach. To jest dopiero osiągnięcie!

Przykładów nadzwyczajnych zdolności komunikacyjnych zwierząt jest znacznie więcej. Weźmy znany i czytelny dla nas gest wskazania, który – wykonywany niekoniecznie palcem, bo mało które zwierzę dysponuje palcem zdatnym do wskazywania – rozumieją i stosują zaskakująco liczne gatunki, w tym szympansy, bonobo, orangutany, makaki, kapucynki, ale też morsy i ptaki krukowate oraz oczywiście psy. Kto ma psa, ten wie, że potrafi bezbłędnie wskazać nam drogę do drzwi albo szuflady z przysmakami.

Jak rozmawiać trzeba z psem

Ale możliwości komunikacji ze zwierzętami sięgają dużo głębiej, niż odczytywanie przez nas jednorazowych czy powtarzalnych gestów czy dźwięków.

Miesiąc temu umarła nasza kochana Mikra, suka rasy hovawart, która była członkiem naszej rodziny przez 13 lat. Kiedy Mikra była dojrzałym psem, zaczęłyśmy toczyć rozmowy dotyczące np. tego, w którą stronę pójdziemy dziś na spacer albo też dialogi rozstrzygające, czy Mikra oczekuje ode mnie wypuszczenia jej do ogródka, wręczenia smakołyku czy też pogłaskania i podrapania po szyi. Po moim pytaniu, o co jej chodzi, zawsze padała jej jasno wyrażona gestem odpowiedź.

W tej chwili niektórzy długoetatowi właściciele psów kiwają ze zrozumieniem głowami, a pozostali czytelnicy stukają się palcem w czoło. Jednak ten element relacji z moim psem przestał być dla mnie wstydliwy, kiedy przeczytałam, że autor „Rozmowy ze zwierzętami” dokładnie w ten sam sposób toczy dialogi ze swoim psem! Dowodzi on (autor, nie pies), że rozmowy ze zwierzętami czynią nasze relacje z nimi głębszymi i bardziej obustronnymi.

Co więcej, psy praktykują zachowania społeczne, które naukowcy uznali za odpowiednik przeprosin. Gdy pies zawini wobec swoich właścicieli, wyraźnie okazuje poczucie winy, jednak znacznie ciekawiej wyglądają relacje tych zwierząt w obrębie własnej grupy społecznej. Po niezamierzonej scysji albo pies agresor próbuje przeprosić zaatakowanego, albo jego ofiara szuka wsparcia u pozostałych członków grupy. Podobne strategie zaobserwowano u naczelnych i niektórych ptaków. Wrony stosują obydwie.

Nie tak różni od innych zwierząt

Aż trudno uwierzyć, że zachowania tak podobne do naszych pojawiają się w świecie zwierząt! Ale czy rzeczywiście trudno? Przecież my sami nie urwaliśmy się z choinki, tylko jesteśmy częścią świata zwierząt, choć wielu z nas usilnie pragnie o tym nie pamiętać. Wywodzimy się z jednego wspólnego pnia ewolucyjnego, a zdolność empatii, zaawansowanego komunikowania się czy samoświadomość pojawiły się dużo wcześniej, niż do niedawna sądzono. „Mamy wspólną ze zwierzętami interpretację emocjonalną, która wykształciła się w nas na drodze ewolucji” – pisze Brensing.

Zaawansowaną umiejętność wczucia się w to, co myśli inne zwierzę, mają na przykład modrowronki kalifornijskie. Ptaki te zaczajają się i podglądają, jak inne ptaki zakopują swoje zapasy jedzenia – po to, by to pożywienie po chwili wykopać. Ale nie robią tego od najmłodszych dni, tylko jak już trochę podrosną. I kiedy same już zaczną podkradać jedzenie, nagle zmienia się ich sposób postrzegania otoczenia: stają się tak podejrzliwe, że kiedy one same zakopują pożywienie i zauważą, iż inny ptak się temu przygląda, zabierają swój łup i uciekają. To nic innego jak empatia.

W tym momencie może warto zastanowić się, do czego jest nam w ogóle potrzebne toczenie dialogów ze zwierzętami. Szczęśliwie minęły już czasy, w których najwięksi myśliciele określali je mianem „żywych maszyn”, niemających uczuć, refleksji, psychiki, a nawet zdolności odczuwania bólu. Choć w powszechnym odczuciu zwierzęta coraz częściej odbierane są jako wrażliwe i skomplikowane istoty, to niestety dawne poglądy świetnie się trzymają chociażby w odniesieniu do hodowli przemysłowej. Prawda jest taka, że żyjemy w mentalnym rozkroku, jednocześnie dostrzegając wrażliwe stworzenia w naszych domowych pupilach i nie widząc tego samego w zwierzętach hodowlanych.

Pomyłka delfinoterapii

Ale nie tylko świnie, krowy czy kury pozostają niezrozumiane. Weźmy choćby delfiny, od dziesięcioleci wykorzystywane w terapii dzieci cierpiących na różne schorzenia neurologiczne czy autyzm. Wbrew powszechnemu przekonaniu, badania toru przemieszczania się tych zwierząt w basenie z dziećmi i ich opiekunami pokazały, że delfiny z reguły unikają fizycznego kontaktu z ludźmi – starają się jak najmniej zbliżać do nich w ciasnym basenie. A to oznacza, że ponoć „uwielbiana” przez te zwierzęta delfinoterapia jest w jakimś sensie nadużyciem, będącym wynikiem naszej niewłaściwej interpretacji ich zachowań.

Brensing, który prowadził badania nad delfinami wykorzystywanymi w delfinoterapii, pisze o tym w ten sposób: „Nie ma cienia wątpliwości, że delfiny nie odnoszą żadnej korzyści z bycia zwierzętami terapeutycznymi. Żyją w oddaleniu od swoich rodzin i przyjaciół, pozbawiono je wolności i ograniczono możliwości rozmnażania się. Przebywają zwykle w nienaturalnych strukturach społecznych, przeżywają z tego tytułu stres i w wielu przypadkach są leczone za pomocą leków psychotropowych. Ze względu na wszystkie te niesprzyjające okoliczności oczekiwany czas ich życia jest krótszy niż na wolności, a potomstwo ma małe szanse przeżycia. […] Jednak także rodziny chorych dzieci są oszukiwane, nawet jeśli często nie zdają sobie z tego sprawy. Wiele rodzin wprawdzie dostrzega poprawę, ale jak dotąd nie udało się żadnemu naukowcowi powiązać tego polepszenia z wpływem delfinów”.

Z jednej strony powinniśmy więc otworzyć się na komunikaty płynące od istot niesłusznie uznawanych za mniej rozwinięte od nas społecznie i emocjonalnie, z drugiej zaś – wczuć się w odmienność i różnorodność wysyłanych przez nie sygnałów. Uśmiech z wyszczerzonymi zębami u szympansa wcale nie oznacza radości, tylko strach, zaś ultradźwięki używane przez delfiny trzymające się jak najdalej od ludzi wcale nie mają tej mocy uzdrawiania, jaką im przypisywano. „Nadszedł czas uczciwego współistnienia” – pisze Brensing. Popieram go w całej rozciągłości.

 

crazy

  1. Sikorki mówią całymi zdaniami

 

W moich dwóch ostatnich książkach „Prawa obywatelskie dla zwierząt” i „Misterium życia zwierząt” pisałem wyczerpująco o języku i komunikowaniu się zwierząt. Jednak najnowsze odkrycia naukowe pokazują, że kwestię mowy zwierząt odkrywamy na nowo i wiele wskazuje na to, że w najbliższych latach będziemy świadkami prawdziwych sensacji. Z tego powodu czasopismo „Current Opinion in Behavioral Sciences” (Aktualne Opinie na Temat Nauk Behawioralnych) które chętnie zamieszcza innowacyjne idee, opublikowało wydanie specjalne pod tytułem „The Evolution of Language” (Ewolucja języka). W wydanym w 2018 roku czasopiśmie, praktycznie w każdym artykule podkreślane jest, jak ważne i wielce obiecujące są dalsze badania na tym polu. Zaryzykuję twierdzenie, że temat ten będzie prawdziwym przebojem, podobnie jak przed kilku laty kultura w świecie zwierząt czy indywidualność.

            Mimo że my, ludzie, nadzwyczaj chętnie rozmawiamy i chętnie również dyskutujemy na temat języka, to cały czas historia jego rozwoju jest dość enigmatyczna. Zależnie od tego w jakim obszarze nauki się obracamy, natrafimy na najróżniejsze hipotezy na ten temat. Raz słyszymy, że rozwijał się powoli w toku ewolucji, innym razem, że powstał nagle, w wyniku mutacji i jest odpowiedzialny za hominizację. W przeszłości problemem było to, że nie mogliśmy znaleźć etapu pośredniego pomiędzy mową i jej brakiem. Ponieważ powstawanie języka odbywa się bez świadków, pozostaje szerokie pole do spekulacji. Poniższa lista pozwali jedynie na pobieżne wejrzenie w świat nauk przyrodniczych i hipotez związanych z tworzeniem się języka:

 

  • Universal grammar hypothesis (hipoteza gramatyki uniwersalnej)
  • Courtship hypothesis (hipoteza zalotów)
  • Gossip hypothesis (hipoteza plotki)
  • Social cognition hypothesis (hipoteza poznania społecznego)
  • Kin selection hypothesis (hipoteza selekcji krewnych)
  • Information donation hypothesis (hipoteza dystrybucji informacji)

 

Ponieważ nazwy niektórych hipotez nie mają swoich niemieckich odpowiedników, użyłem całej swojej kreatywności do ich stworzenia. Mam nadzieję, że wybaczycie mi określenia takie jak „hipoteza plotki”. Niektóre teorie są do tego stopnia nowe, że nie mają jeszcze nawet nazwy angielskiej. W swojej publikacji „Vom Vogelruf zur menschlichen Sprache” (Od ptasiego śpiewu do ludzkiej mowy) niektórzy naukowcy postulują określenie czegoś w rodzaju minimalnych wymagań do rozwoju języka. Wychodzą z założenia, że zwierzęta powinny co najmniej:

 

  1. mieć rozwiniętą zdolność dążenia do wspólnych interesów
  2. znać już różnego rodzaju powiązane z kontekstem dźwięki
  3. w miarę potrzeby umieć tworzyć kombinacje dźwięków w celu wywołania jednocześnie kilku zachowań

 

Wszystko to są wysokie wymagania i dlatego musimy się temu przyjrzeć dokładniej.

Inne książki autora