Żywe tarcze Hitlera

Żywe tarcze Hitlera

Tytuł oryginału: Hitler's Last Plot
Ilość stron: 348
Rodzaj: oprawa miękka
Format: 165x235
Data wydania: 2021-11-25
EAN: 9788324175390
II wojna światowa

PO RAZ PIERWSZY UJAWNIONY OSTATNI ZBRODNICZY PLAN HITLERA!

Było ich 139. Najcenniejsi jeńcy Trzeciej Rzeszy – europejscy prezydenci, premierzy, generałowie... Mieli posłużyć za żywe tarcze w ostatniej zbrodniczej rozgrywce nazistów.

W kwietniu 1945 roku, kiedy Niemcy stanęły w obliczu klęski, Hitler po­lecił zebrać swoich najcenniejszych jeńców i wysłać ich do „Alpejskiej Twierdzy”, gdzie mieli być wykorzystani jako zakładnicy w czasie ostatnich starć z Aliantami. Wśród więźniów tych byli europejscy prezydenci, premierzy, generałowie, brytyjscy tajni agenci, a także niemieccy antynazistowscy duchowni, celebryci i oficerowie, zaangażowani w zamach na Hitlera w lipcu 1944 roku. Były też ich rodziny. SS otrzymało wyraźne rozkazy: jeżeli sytuacja militarna Niemiec ulegnie pogorszeniu, więźniowie mają zostać straceni – wszyscy.

To pierwsza pełna relacja, oparta na wspomnieniach uczestników wydarzeń i wcześniej niepublikowanych lub pomijanych źródłach o tym szokującym epi­zodzie II wojny światowej.

Książka trzymająca w napięciu, wnikliwa… genialna!  „Times”  

IAN SAYER to brytyjski historyk II wojny światowej, wybitny znawca historii Trzeciej Rzeszy, dzien­nikarz śledczy i łowca nazistów. Wytropił kilku hitlerowskich zbrodniarzy wojennych. Przez dziewięć lat odwiedził cztery kontynenty, odbył setki rozmów, a rezultaty prowadzonego z narażeniem życia prywatnego śledztwa zawarł w napisanej z Douglasem Bottingiem książce Złoto nazistów, która stała się światowym bestsellerem i doprowadziła do odzyskania części skradzionego złota.

JEREMY DRONFIELD to brytyjski pisarz i historyk.

Prolog
Czwartek, 3 maja 1945: Borgo Valsugana, Włochy
Wysunięta pozycja 351 Pułku Piechoty Armii Stanów Zjednoczonych

Zza zarośli na głównej linii frontu amerykański żołnierz obserwował dolinę rzeki Brenta, malowniczy krajobraz z farmami rozsianymi na zalesionych wzgórzach u podnóża gór. Wzgórza te wręcz roiły się od niemieckich spadochroniarzy. Od linii wroga wprost na pozycję Amerykanina szło kilka osób – pół tuzina uzbrojonych partyzantów, lepiej ubrany cywil, który sprawiał wrażenie nieuzbrojonego, i szczupła postać w wytartym szarobłękitnym mundurze. Wszyscy po amerykańskiej stronie obserwowali, jak wychodzą z niemieckich pozycji i po stoku schodzą w dolinę. Nikt nie miał pojęcia, co to może znaczyć.
Oficjalnie wojna we Włoszech dobiegła końca. Ale w terenie sytuacja nie była tak prosta. Poprzedniego wieczoru BBC i radio sił sprzymierzonych ogłosiły zakończenie działań wojennych; potem nadszedł oficjalny rozkaz z dowództwa 88 Dywizji: „Wstrzymać walkę i pozostać na miejscu, czekając na dalsze rozkazy”1. Jednak ludzie z 351 Pułku nie zamierzali niepotrzebnie ryzykować; przeciwległej strony doliny bronił batalion spadochroniarzy z niemieckiej 1. Fallschirmjäger-Division – zaprawieni w bojach, zdeterminowani żołnierze, którzy mogą nie honorować zawieszenia broni.
Zaledwie poprzedniego dnia po południu, przed oficjalnym ogłoszeniem, pułkownik z 1. Fallschirmjäger-Regiment przyszedł pod białą flagą, żeby negocjować. Zaproponował przerwanie walk, ale ostrzegł, że jego ludzie mają rozkaz strzelać, jeśli Amerykanie pójdą naprzód. Ignorując ostrzeżenie, niektórzy z 351. kontynuowali natarcie w kierunku Trydentu; po kilkuset metrach napotkali zaciekły opór i ponieśli ofiary2. Potem były kolejne białe flagi, kolejne rozmowy. Po wydaniu oficjalnego rozkazu tego wieczoru w dolinie Brenty i miasteczku Borgo Valsugana zapanował niełatwy rozejm. Atmosfera byla napięta. Ludzie z 351. czuli rozsądny respekt przed spadochroniarzami; jednostka, którą mieli naprzeciwko, dwukrotnie zdrowo dała im popalić w zeszłym roku – w maju 1944 na Monte Grande i w październiku pod Verdiano. Amerykanie przyczaili się z bronią w pogotowiu i czekali na rozwój sytuacji3.
Oparty na karabinie żołnierz patrzył na zbliżający się szereg oberwańców. Kiedy podeszli bliżej, mężczyzna w szarobłękitnym mundurze zauważył Amerykanina i zatrzymał się.
– Jestem brytyjskim oficerem – powiedział z czystym angielskim akcentem – Czy możemy podejść?
– Jasne – odparł Amerykanin. – Wszyscy możecie podejść4.
Przedefilowali obok niego i zostali skierowani do dowództwa kompanii kwaterującego w budynkach pobliskiej farmy5.
Angielski oficer przedstawił się dowodzącemu kompanią oficerowi jako podpułkownik Harry Day z RAF-u. Był jeńcem wojennym, jeszcze kilka dni temu wraz z grupą 130 wysokiej rangi wojskowych i cywilów przetrzymywanym przez fanatyczny oddział SS w górach południowego Tyrolu. Jako doświadczony uciekinier (Wielka ucieczka ze Stalagu Luft III była tylko jedną z wielu jego przygód), Day wydostał się i, dzięki pomocy partyzantów, przemierzył ponad 180 kilometrów po opanowanym przez Niemców terytorium, szukając linii aliantów. Kilkorgu jego towarzyszom – wśród nich kobietom i dzieciom – wciąż groziło śmiertelne niebezpieczeństwo; cały czas wisiała nad nimi groźba egzekucji, która mogła być wykonana w każdej chwili. Ucieczka Daya miała jeden cel: sprowadzenie pomocy. Czy Amerykanie będą mogli i chcieli wysłać oddział, który uwolni jeńców?
Podpułkownik Day został natychmiast przewieziony do dowództwa pułku, a potem kolejno do dowództwa 85 Dywizji Piechoty i II Korpusu. Za każdym razem opowiadał, jak znaleźli się w obecnym położeniu – była to niewiarygodna historia o obozach koncentracyjnych, lochach Gestapo, rozdartych rodzinach i plutonach egzekucyjnych SS. Day błagał amerykańskich dowódców, by zrobili cokolwiek i ratowali jeńców.

Miesiąc wcześniej…

1. Korytarz śmierci
Wtorek, 3 kwietnia: Niemcy

Gdyby nazistowski orzeł zdobiący fasadę Kancelarii Rzeszy mógł ożyć i odlecieć, zobaczyłby wstrząsającą scenę: wypalona skorupa Kancelarii – pod którą w klaustrofobicznym bunkrze ukrywał się Führer ze swoim sztabem – a wokół, jak okiem sięgnąć, zrujnowane ulice niemieckiej stolicy.
Lecąc z Berlina na północny zachód, w kierunku przeciwnym do zbliżających się wojsk sowieckich, orzeł przeleciałby nad lasem Lehnitz i błękitnymi wodami Lehnitzsee. Między jeziorem a przedmieściami miasteczka Oranienburg, zobaczyłby dziwny kształt. Trójkąt o boku sześciuset metrów, niczym wielka strzałka wskazująca na północny zachód. Jest otoczony murem z drutem kolczastym pod napięciem i wieżyczkami strażniczymi. Wewnątrz znajdują się rozmieszczone na planie wachlarza baraki i „pas śmierci” między wewnętrznym i zewnętrznym ogrodzeniem. Bystry wzrok orła dostrzegłby szafot ustawiony między barakami a wierzchołkiem trójkąta mieszczącym budynki administracji SS i biura Gestapo. Wzdłuż zachodniego boku do trójkąta przylegały mniejsze ogrodzone obszary: warsztaty, strzelnica, blok egzekucyjny i komory gazowe.
To obóz koncentracyjny Sachsenhausen – jeden z ostatecznych przejawów systemu, którego symbolem był nazistowski orzeł, machina wytwarzająca ludzkie nieszczęście. Zostało tu zamordowanych niemal czterdzieści tysięcy więźniów: Żydów, więźniów politycznych i rosyjskich jeńców wojennych1.
Do jednego z boków trójkąta przylegają jeszcze dwa ogrodzone okręgi, ledwie widoczne przy ogromnym głównym obozie. Jeden z nich jest podzielony na cztery mniejsze części, każda z pojedynczym budynkiem, niemal jak podmiejskie wille w ogrodach, ale otoczone wieżyczkami strażniczymi i niezwykle wysokimi murami. W drugim okręgu znajduje się kilka baraków.
To Sonderlager A i Sonderlager B – „specjalne okręgi” Sachsenhausen. Tutaj i w podobnych miejscach w obozach koncentracyjnych w Buchenwaldzie i Dachau, Trzecia Rzesza umieściła swoich najcenniejszych więźniów: prezydentów i premierów podbitych państw, antynazistowskich spiskowców, szpiegów, oficerów wroga, którzy uciekali z obozów jenieckich. Niemcy nazywali ich Prominenten. Niektórzy z nich przebywali w niewoli od lat, inni trafili do niej dopiero niedawno. Führer, szalejący z wściekłości w bunkrze pod rozpadającym się trupem Rzeszy, zaakceptował okrutny, mściwy plan z ich udziałem. Heinrich Himmler i inni wysoko postawieni nazistowscy urzędnicy wierzyli, że będzie ich można wykorzystać jako kartę przetargową w rozmowach z aliantami. Jeśli rozmowy zawiodą, więźniowie będą dobrym obiektem zemsty2.