Faceci w Czerni: prawdziwe spotkania

Faceci w Czerni: prawdziwe spotkania

Tytuł oryginału: Men in Black
Tłumaczenie: Jan Złotnicki
Ilość stron: 256
Rodzaj: oprawa miękka
Format: 135x205
Data wydania: 2023-01-17
EAN: 9788324164813
Niewyjaśnione tajemnice historii

Niepublikowane relacje naocznych świadków
„Ci dziwni mężczyźni wiele razy odwiedzali mnie w środku nocy”.
„Ten cień miał na głowie czarną fedorę”.
„To jak się uśmiechał… To nie był przyjazny uśmiech”.
„Patrzył wprost w moją duszę”.


Faceci w Czerni. Złowieszcze postacie, które pojawiają się, by zastraszać i uciszać świadków spotkań z UFO. Fascynują niezwykłym wyglądem i całkowitą nieuchwytnością. Kim, a raczej czym są? Skąd pochodzą i czego tak naprawdę chcą od nas, zwykłych ludzi? Dlaczego tak bardzo zależy im na zacieraniu śladów obecności Obcych na Ziemi?
Nicholas Redfern porywa nas w zagadkową i zatrważającą podróż do świata ponurych mężczyzn w idealnie skrojonych, czarnych jak noc garniturach. Przedstawia niepublikowane wcześniej relacje naocznych świadków oraz artykuły słynnych badaczy UFO i innych zjawisk paranormalnych.
Od niezidentyfikowanych obiektów latających i tajnych agencji rządowych, przez zdolności parapsychiczne i praktyki okultystyczne, po demonologię ta książka ujawnia najświeższe rewelacje dotyczące tajemnicy Facetów w Czerni i rzuca nowe światło na ich mroczną i przerażającą działalność.


NICHOLAS REDFERN to wybitny niezależny badacz przeszłości i zjawisk niewyjaśnionych, autorytet w dziedzinie ufologii i kryptozoologii, brytyjski dziennikarz i pisarz. Jest autorem bestsellerów, m.in. UFO w tajnych archiwach FBI oraz Krew bogów.

 

 

Film na youtubie: https://www.youtube.com/watch?v=l-fu5ANJZ6k

„Trzej mężczyźni wpatrywali się w okna jego pokoju”

 

Brad Steiger jest autorem i współautorem 181 książek, w tym poświęconego przybyszom z kosmosu bestsellera z 1966 roku Strangers from the Skies (Obcy z nieba). Inna jego publikacja, Project Bluebook (Projekt Błękitna Księga), została uznana za jedną z najlepszych książek na temat UFO ubiegłego stulecia. W 1987 roku jego nazwisko dołączono do Hypnosis Hall of Fame w uznaniu za pracę ze świadkami aktywności UFO, ofiarami porwań przez kosmitów oraz ludźmi pamiętającymi swoje poprzednie wcielenia. W 1996 roku otrzymał nagrodę za całokształt twórczości podczas Narodowej Konferencji nt. UFO i Zjawisk Paranormalnych w Minneapolis

Wspólnie ze swoją żoną Sherry, która jest autorką lub współautorką 45 książek i rzeczniczką prasową prowadzonej przez dr J. Allen Hynek grupy badawczej zajmującej się tematyką UFO, Brad poświęcił kilkadziesiąt lat na śledzenie doniesień o kosmitach oraz badanie ich wpływu na kulturę i historię. Oboje prowadzą wykłady i seminaria poświęcone temu fenomenowi na terytorium całych Stanów Zjednoczonych oraz za oceanem.

Ponadto Steigerowie wystąpili w 22 odcinkach programu telewizyjnego „Could It Be a Miracle?” (Czy to cud?) i w wielu innych audycjach, takich jak: „The Joan Rivers Show”, „Entertainment Tonight” (Wieczorne przedstawienie), „Inside Edition” (Do użytku wewnętrznego), „Hard Copy” (Wydruk), „Hollywood Insider” (Hollywood od środka), a także w licznych filmach dokumentalnych, wyemitowanych m.in. przez HBO, USA Network, The Learning Channel, The History Channel czy Arts and Entertainment (A&E). Ich ostatnia, wydana wspólnie książka nosi tytuł Real Encounters, Different Dimentions, and Otherwordly Beings (Rzeczywiste kontakty, inne wymiary i istoty nie z tego świata).

Brad Steiger wie całkiem niemało o Facetach w Czerni, o czym niebawem się przekonacie...

 

Brad Steiger Kim są Faceci w Czerni?

Po ponad 50 latach badania zagadnienia UFO i innych nadnaturalnych zjawisk doszedłem do wniosku, że wiele z otaczających nas tajemniczych zdarzeń ma swoją przyczynę w swoistym oddziaływaniu zwrotnym. Tego typu oddziaływanie nie zachodzi na ogół w bardziej przyziemnych dziedzinach ludzkiej działalności, jak architektura, przemysł, górnictwo, rolnictwo i temu podobne, ale gdy ktoś zacznie się na poważnie interesować ufologią czy badaniem ukrytych właściwości ludzkiego umysłu, istnieje ryzyko, że zostanie porwany przez surrealistyczny wymiar, w którym konwencjonalne prawa fizyki nie mają zastosowania.

W przypadku tajemnicy Facetów w Czerni zakładam, że fenomen ten został zapoczątkowany przez ludzką organizację, która miała za zadanie śledzenie i nadzorowanie poczynań największych badaczy zagadnienia UFO i najsłynniejszych świadków obecności kosmitów na Ziemi, by dowiedzieć się, dlaczego i w jaki sposób ta tematyka zyskuje coraz większą popularność na całym świecie. Po jakimś czasie działalność tych ludzi przyciągnęła uwagę pierwiastka pozaziemskiego, tajemniczej parapsychicznej siły, która od wieków jest obecna pośród nas w tylko sobie znanym, złowieszczym celu. Od tego momentu owe byty z innego wymiaru przejęły funkcję oryginalnej grupy i zaczęły nachodzić świadków lądowań UFO oraz badaczy działalności obcych, czy to w celu ustalenia, jak wiele udało nam się ustalić na temat ich działań, czy też dla zaspokojenia swojego groteskowego, opartego na złośliwości, poczucia humoru. Niektóre moje osobiste doświadczenia z Facetami w Czerni z całą pewnością były przykładem ludzkiej próby inwigilacji, przeprowadzonej w sposób wyjątkowo niezgrabny i zawodny.

W latach 60. XX wieku, czyli w czasach, gdy o wizytach Facetów w Czerni mówiło się najwięcej, podczas rozmowy telefonicznej z przyjacielem, również ufologiem, usłyszałem nagle w słuchawce metaliczny głos nucący słowa: „Ho, ho, U-F-O!”. Obaj byliśmy bardzo poruszeni tym niespodziewanym wtrętem i zapewne właśnie dlatego podobna sytuacja przydarzyła mi się jeszcze kilkakrotnie podczas rozmów z innymi badaczami zagadnienia UFO.

Inny przyjaciel, którego miałem odwiedzić, postanowił do mnie zadzwonić, by upewnić się, o której przyjadę. Gdy podniósł słuchawkę aparatu, który działał na wewnętrznej, domowej linii, usłyszał w niej taką rozmowę dwóch mężczyzn:

- Czy Steiger przyjechał już do miasta?

- Jeszcze nie.

- W jakim motelu ma się zatrzymać?

- W [tutaj padła nazwa motelu, w którym zarezerwowałem sobie pokój].

- Nie martw się. Wszystko jest już przygotowane.

W tym momencie mój przyjaciel wtrącił się do rozmowy i zapytał, kto połączył się z jego prywatną domową linią. Jedynym, co usłyszał, był zgrzyt przerwanego połączenia, a następnie ciągły sygnał.

Kolejny raz miałem do czynienia z nieporadnymi szpiegami telefonicznymi, gdy kiedyś zameldowałem się w hotelu i dotarłszy do pokoju, zauważyłem, że bagażowy zapomniał wnieść jedną z moich walizek – i to tę najważniejszą, w której trzymałem wszystkie plansze na zbliżający się wykład.

Sięgnąłem po telefon, ale zanim wykręciłem numer, usłyszałem w słuchawce męski głos, który spytał:

- Kiedy ma dotrzeć do hotelu?

- Już dotarł i jest właśnie w swoim pokoju – odpowiedziałem uczynnie, choć zdawałem sobie sprawę, że pytanie nie było skierowane do mnie. W odpowiedzi usłyszałem tylko zduszone „O kur...!” i dwa krótkie sygnały przerwanego połączenia.

Zdarzają się jednak przypadki działalności Facetów w Czerni, które o wiele trudniej jednoznacznie przypisać do aktywności ludzkiej czy pozaziemskiej.

Mój znajomy był kiedyś przejazdem w Anglii, skąd miał polecieć do Wietnamu, by odwiedzić syna odbywającego tam służbę wojskową. Przechodził właśnie w pobliżu stacji kolejowej w Londynie, gdy nagle zauważył trzech ubranych na czarno mężczyzn, którzy intensywnie mu się przyglądali.

Odpowiedział im takim samym spojrzeniem, a wtedy mężczyźni podeszli do niego i zapytali, w jaki pociąg powinni wsiąść, by dostać się do takiego czy innego miasta. Mój przyjaciel odparł spokojnie, że jest tu tylko przejazdem, więc się nie orientuje, ale z pewnością uzyskają pożądaną informację, pytając w punkcie informacyjnym, który znajduje się zaledwie kilka kroków dalej.

Udzieliwszy porady, odwrócił się i odszedł w swoją stronę, lecz gdy po kilku chwilach spojrzał przez ramię, tajemnicza trójka cały czas stała w miejscu, odprowadzając go wzrokiem i nie wykazując żadnego zainteresowania punktem informacyjnym. Mój przyjaciel poczuł się bardzo nieswojo i niezwłocznie zawołał taksówkę, by czym prędzej dostać się do hotelu.

Kiedy już znalazł się w swoim pokoju, poczuł nieprzyjemny dreszcz na karku, więc postanowił wyjrzeć na zewnątrz. Na rogu ulicy stali ci sami trzej mężczyźni i wpatrywali się w okna jego pokoju. Całkiem zbity z tropu, postanowił nie zwracać na nich uwagi.

Ale dzień czy dwa później jeden z tych mężczyzn podszedł do niego na ulicy i powiedział wprost: „Jest pan przyjacielem Brada Steigera. Proszę mu przekazać, że odwiedzimy go w Boże Narodzenie”.

Mój przyjaciel miał skromną wiedzę na temat UFO, ale kiedy wrócił do hotelu, napisał długi list, w którym szczegółowo opisał całą sytuację.

Niedługo po otrzymaniu tego listu odwiedziłem znajomego mieszkającego w innym mieście i podzieliłem się z nim historią z Londynu.

- Hm! - chrząknął Jim. - Jeśli te małpoludy rzeczywiście przyjdą do ciebie w święta, odeślij ich do mnie. Chętnie zatańczę z jednym z nich i rozwiążę tę całą zagadkę, o której tyle mi opowiadasz.

Roześmiałem się i ostrzegłem go, aby uważał, czego sobie życzy, bo jeszcze, nie daj Boże, jego życzenie się spełni.

Kiedy wróciłem do domu, ledwie przekroczyłem próg, rozdzwonił się telefon. To był Jim. Zacząłem się zastanawiać, czy w roztargnieniu czegoś u niego nie zostawiłem, i po chwili dowiedziałem się, że rzeczywiście zostało tam po mnie coś bardzo dziwnego.

Krótko po moim wyjeździe sekretarka Jima poinformowała go, że jakiś mężczyzna chce się z nim widzieć. Zgodził się i wtedy wprowadziła do jego gabinetu przeraźliwie chudego mężczyznę Jim twierdził, że była to najchudsza istota, jaką kiedykolwiek widział na oczy.

- W pierwszej chwili myślałem, że to trup, Brad – powiedział. - Wyglądał jak ludzie ze zdjęć z niemieckich obozów koncentracyjnych. Ale poza tym był całkiem przytomny i tak zaaferowany swoim zadaniem, że zignorował moją wyciągniętą na powitanie rękę. A gdy próbowałem uścisnąć mu dłoń, facet najzwyczajniej w świecie odmówił, w ogóle nie pozwolił się dotknąć.

Powiedział: „Słyszałem, że chciałby pan być szefem badań nad UFO w Iowa”, po czym błyskawicznym ruchem otworzył i zamknął swój portfel, abym nie miał żadnych szans zobaczyć znajdującej się w środku legitymacji. Nie jestem w stanie sobie przypomnieć niczego więcej z jego słów, bo wszystko, co mówił, nie miało najmniejszego sensu. Po kilku chwilach poszedł, a ja cały czas siedziałem w miejscu, kompletnie nie pojmując, co się właśnie stało.

Zerwałem się jednak na równe nogi, kiedy usłyszałem, jak uruchamia silnik samochodu. Przyjrzałem się jego wozowi i zapisałem numer rejestracyjny. Niestety nie potrafię stwierdzić, jakiej był marki. Wyglądał jak połączenie kilku różnych, niczego podobnego wcześniej nie widziałem. Co więcej, numery okazały się fałszywe. Policjanci z drogówki powiedzieli, że w Iowa nie ma samochodu na takich numerach, a od znajomego z pewnej agencji rządowej wiem, że samochodu na takich numerach nie zarejestrowano przy żadnej organizacji federalnej.

Powyższe przypadki są niezwykłe i niepokojące, ale jeszcze bardziej dziwaczna wydaje się kampania ludzi podszywających się pode mnie podczas wystąpień publicznych. W kilku przypadkach oszuści ci odegrali swoją rolę zupełnie wiernie, przez co nie do końca rozumiem ich rzeczywisty cel. Ale w innych sytuacjach było jasne, że sobowtór próbował nadszarpnąć moją reputację.

Otrzymywałem nawet listy od osób skarżących się na moje karygodne zachowanie podczas wykładu. Rzekomo dopuszczałem się otwartego obrażania słuchaczy, mówiąc, że muszą być idiotami, by wierzyć w lądowanie UFO na Ziemi. Jeden z moich przyjaciół był świadkiem takiego wystąpienia i po zakończeniu wykładu usiłował  zapewnić organizatorów, że osoba, która zachowywała się tak niekulturalnie, z pewnością nie mogła być mną. Jakiś czas później ten sam przyjaciel ostrzegł mnie listownie, że odwiedził kilka auli wykładowych, na których ktoś podający się za mnie w podobny sposób wyszydzał swoją publiczność.

 - Ktoś wyraźnie próbuje szkalować twoje dobre imię - podsumował.

Co najciekawsze, przy okazji kilku różnych spotkań i wystąpień podchodzili do mnie obcy ludzie i gratulowali mi druzgocącego zwycięstwa w debacie z dr. Carlem Saganem. Miało do niej rzekomo dojść po jednym z moich wykładów, gdy przypadkowo spotkałem tego znanego naukowca w restauracji. W lokalu było wielu słuchaczy mojego wykładu, którzy domagali się debaty na żywo. Podobno rozniosłem dr. Sagana na strzępy, zbijając wszystkie jego argumenty przeciwko istnieniu UFO.

Prawda jest taka, że w rzeczywistości nigdy nie spotkałem się z Carlem Saganem, więc nie mogłem stanąć z nim do debaty. Mimo to ludzie z różnych zakątków Stanów Zjednoczonych wciąż utrzymują, że byli świadkami mojego triumfu w tym rzekomym starciu.

Jeszcze więcej osób twierdzi, że były świadkami, jak podczas jednego z moich wykładów w Seattle przekazałem ekscytującą wiadomość od Kosmicznych Braci. I chociaż wiele razy zaprzeczałem, jakobym kiedykolwiek był w kontakcie z Kosmicznymi Braćmi, i zapewniałem, że w czasie, kiedy miało dojść do tego wydarzenia, nie było mnie w Seattle, ludzie, którzy słuchali tego wystąpienia, wciąż pytają, dlaczego próbuję ukryć prawdę o tak doniosłym dokonaniu.

To prawda, że rozmawiałem z wieloma osobami, które rzekomo pełniły rolę medium pomiędzy przybyszami z kosmosu a ludzkością, ale po latach badań w tej dziedzinie doszedłem do wniosku, że tego typu dar niesie ze sobą wiele negatywnych aspektów. Szczególnie zapadła mi w pamięć historia pewnej rodziny z Iowa z czasów, gdy wszędzie słyszało się o Facetach w Czerni. Kosmici stali się integralną częścią życia tej rodziny na kilka lat przed tym, jak jeden z jej męskich przedstawicieli został „przekaźnikiem” istoty, która twierdziła, że pochodzi z innego świata. Niewidzialny byt telepatyczny zaczął komunikować się z członkami owej rodziny, ponieważ, jak miał twierdzić, „zostali wybrani jeszcze przed narodzeniem”, by mu pomóc w obronie Ziemi przed inną grupą obcych, którzy zamierzali zniewolić ludzkość.

Istota ta zlecała poszczególnym członkom rodziny najróżniejsze „zadania” mające się przysłużyć ochronie zarówno Ziemi, jak i samej szlachetnej istoty oraz jej współplemieńców. Za każdym razem ostrzegała swoich podopiecznych, że źli kosmici i pracujący dla nich faceci w czerni tylko czyhają na ofiary, które mogliby zniszczyć.

Wszyscy w tej rodzinie stali się „misjonarzami latających spodków” i od tej pory widywali w samolotach podejrzanie wyglądających pasażerów, którzy w trakcie lotu w niewyjaśnionych okolicznościach znikali z kabiny, a na szosach samochody pojawiające się nie wiadomo skąd i śledzące ich poczynania.

Pewnego razu jakiś mężczyzna podający się za pracownika stanowego wydziału edukacji przyjechał do liceum, do którego chodziła jedna z dziewcząt z tej rodziny, i przez ponad godzinę z nią rozmawiał. Wszystkie jego pytania krążyły wokół kwestii, czy dziewczyna byłaby w stanie rozpoznać szpiega. Gdy poruszeni rodzice nastolatki przyszli na rozmowę z dyrekcją szkoły, dowiedzieli się, że nikt nic nie wie ani o tym mężczyźnie, ani o oddziale stanowego wydziału edukacji, w którym rzekomo pracował. (Co ciekawe, spotkałem jeszcze kilka innych osób, które spotkała podobna historia: jakiś człowiek podający się za pracownika stanowego wydział edukacji zabrał je z lekcji, by przeprowadzić swego rodzaju „test”).

Po rozmowie z niezidentyfikowanym mężczyzną dziewczyna również stała się „przekaźnikiem” istoty z innego świata, a wkrótce później jeszcze kilku członków rodziny zaczęło bezwiednie zapisywać przekazywane przez tę istotę wiadomości.

Nocami UFO przelatywały nisko na niebie. Na polach pojawiały się niezwykłe światła. Niewidzialne postacie podrywały klucze z szafek i grzechotały nimi po pokojach, strasząc dzieci. Nieznana siła uniosła materac, na którym spała para członków rodziny. Pod nim znajdowały się „sekretne” wiadomości podyktowane przez komunikującą się z nimi istotę.

Członkowie rodziny zaczęli zaniedbywać pracę w polu. Ich życie przeistoczyło się w istny koszmar, w którym każdy nieznany człowiek był podejrzany, każdy niespodziewany odgłos w nocy zwiastował nadejście złowrogich kosmitów, a najmniejszy nawet zbieg okoliczności nabierał niezwykłego znaczenia.

Gdy w końcu zdali sobie sprawę, że zostali oszukani i wciągnięci w niemądrą zabawę, z niemałym wysiłkiem wrócili do swojego codziennego życia, by wkrótce stać się jedną z zasobniejszych rodzin w okolicy. Choć wiele dawnych doświadczeń wydawało im się głupich i krępujących, wszyscy zgadzali się, że kontakt z istotami z innego świata był dla nich ważną życiową lekcją.

Ilekroć wracam do tych relacji o spotkaniach z Facetami w Czerni, przychodzi mi na myśl legendarna postać występująca we wszystkich kulturach, nazywana przez etnologów Przecherą. Przechera robi ludziom złośliwe psoty i figle, ale poprzez nie uczy swoje ofiary czegoś istotnego lub odmienia świat na lepsze.

Kilka plemion indiańskich nazywa Przecherę „Starym Człowiekiem”, by podkreślić, że jest to istota odwieczna, równie stara jak sam czas.

Przecherze przypisuje się nadnaturalne właściwości, jak chociażby umiejętność przybierania dowolnej postaci. Choć zawyczaj jest to istota sprytna i przebiegła, może zachowywać się głupawo i dziecinnie, a w niektórych opowieściach  staje się ofiarą swoich dowcipów. Przechera kłamie, oszukuje i kradnie bez żadnych zahamowań, ujawniając tym samym typowo zwierzęcy brak skrupułów.

Bywa postrzegany jako zwiastun śmierci i zgryzoty, ale w niektórych legendach pierwszą ofiarą śmiertelną jego złośliwej działalności staje jest jego własny syn. Może pewnego dnia uda nam się odkryć pozytywne aspekty działalności Facetów w Czerni, kosmicznej Przechery naszych czasów. I chociaż wydaje się to nieprawdopodobne, nie można wykluczyć, że ci tajemniczy osobnicy starają się na swój niepojęty sposób przekazać nam wiedzę i zwrócić naszą uwagę na niezwykłe moce, które  dzisiaj dostrzegamy wyłącznie w snach o przyszłości.

 

Inne książki autora

UFO w tajnych archiwach FBI Faceci w Czerni: prawdziwe spotkania

UFO w tajnych archiwach FBI REDFERN NICHOLAS