Fake newsy i inne fałszerstwa od średniowiecza do XXI wieku

Fake newsy i inne fałszerstwa od średniowiecza do XXI wieku

Tytuł oryginału: THE MUSEUM OF HOAXES
Ilość stron: 256, zdjęcia czarno-białe
Rodzaj: oprawa miękka
Format: 130x205
Data wydania: 2018-05-29
EAN: 9788324166770
Niewyjaśnione tajemnice historii

Bestseller autora demaskatorskiej strony internetowej: milion odwiedzin miesięcznie!

 

Najsłynniejsze dezinformacje w historii: od fałszywych relikwii do oszustw internetowych


Żyjemy w czasach powszechnego dostępu do informacji, ale i w epoce powszechnej dezinformacji. Oszukuje się nas w telewizji, radiu, prasie, Internecie. Jak to się dzieje, że dysponując wszelkimi środkami umożliwiającymi odkrycie prawdy, wciąż tak łatwo dajemy się wprowadzać w błąd?
Ta książka usiłuje odpowiedzieć na to pytanie.
• Papież Jan VIII, który był kobietą (na dodatek brzemienną)
• Podróbki fragmentów krzyża, na którym zmarł Jezus i strzępów Całunu Turyńskiego
• Podróże Guliwera – oszustwo Jonathana Swifta
• XIX-wieczne perpetuum mobile
• Olbrzym z Cardiff – spreparowana skamielina
• Przepiłowywanie Manhattanu
• Ludzie nietoperze – odkrycie życia na Księżycu
• Wojna światów – słuchowisko Orsona Wellesa, które wywołało panikę
• Wielki Mur – przetarg na rozbiórkę
• Zbiór spaghetti na plantacji w Szwajcarii
• Licytacja mumii Lenina (cena wyjściowa 15 000 000 dolarów)


Fascynujące przykłady celowego rozpowszechniania fałszywych wiadomości – znane i ujawnione po raz pierwszy – to najlepszy dowód na to, jak trudno czasem odróżnić prawdę od fałszu. I świetny test na łatwowierność.


ALEX BOESE – amerykański historyk specjalizujący się w historii nauki, autor książek dotyczących jej sensacyjnych, mało znanych aspektów, i artykułów m.in. w „Smithsonian” i „New Scientist”. Jest założycielem i „kustoszem” strony internetowej museumofhoaxes.com, która co miesiąc ma ponad milion odwiedzin.

 

 

Patronaty medialne:

historia ns

Wstęp 

 

Czasy, w których żyjemy, określa się mianem „wieku informacji”, ale powinno się raczej mówić o „wieku dezinformacji”.

Fałszywe informacje podawane są wszędzie: w telewizji, radiu, gazetach i Internecie. Zwłaszcza w tym ostatnim medium. W swojej krótkiej historii Internet stał się źród­łem wszelkiego kłamstwa, plotek, najbardziej nieprawdopodobnych i idiotycznych pomysłów. Media społecznościowe rozpowszechniają oszczerstwa i niczym niepoparte oskarżenia. Nikogo już nie dziwi, że na przykład 19-letni student z San Diego, z którym koresponduje się za pośrednictwem poczty elektronicznej, może okazać się 50-letnim pedofilem z Wichita.
Jak to się dzieje? Jak to możliwe, że społeczeństwo dysponujące wszelkimi środkami pozwalającymi odkryć prawdę, stało się rajem dla oszustów? Na pytania te próbuję odpowiedzieć w tej książce, śledząc historię fake newsów i mistyfikacji od średniowiecza do XXI wieku.
W naszej kulturze mianem fake newsa bądź mistyfikacji określa się wiele zjawisk. Gdy redakcja gazety świadomie publikuje wyssaną z palca wiadomość, nazywamy to fake newsem. W tej samej kategorii mieszczą się chwyty reklamowe, fałszywe informacje o podłożeniu bomby, przekręty finansowe i obietnice polityczne, których nikt nie zamierza spełnić. Co łączy wszystkie te zjawiska?
Przede wszystkim są one działaniami zwodniczymi, czyli oszustwami. Ale nie każde działanie zwodnicze można nazwać fake newsem bądź mistyfikacją. Niewinne kłamstwo, na przykład, gdy pracownik dzwoni, że z powodu choroby nie może przyjść do pracy, nie kwalifikuje się do tej kategorii. Dotyczy to także większości oszustw kryminalnych, jak podawanie nieprawdziwej tożsamości, fałszerstwo, krzywoprzysięstwo czy plagiat. Aby stać się ­fake newsem bądź mistyfikacją, kłamstwo musi spełniać określone warunki. Przede wszystkim musi zawierać element skandalu, pomysłowości, dramatyzmu lub sensacji. A już na pewno ma przyciągać zainteresowanie opinii publicznej. Fake news i mistyfikacja są więc czynami celowo wprowadzającymi w błąd, który powinien trafić do umysłów (i wyobraźni) jak największej grupy ludzi.
Podstawową przyczyną mojego śledztwa jest pytanie, dlaczego fake newsy stały się tak wszechobecne. Dlaczego zdaje się ich być teraz o wiele więcej niż wcześniej i namnażają się w zastraszającym tempie? Czy dlatego, że ludzie stali się bardziej łatwowierni i przez to częściej padają ofiarą oszustów?
Prawdopodobnie nie. Nawet pobieżne spojrzenie na historię ludzkości przekonuje, że łatwowierność nie jest charakterystyczna tylko dla naszych czasów, występowała równie często w poprzednich stuleciach. W porównaniu z naszymi przodkami wcale nie jesteśmy bardziej łatwowierni, choć z pewnością też nie mniej niż oni. Rzecz jasna kłamstwa, na które jesteśmy dziś narażeni, są zdecydowanie odmienne od tych, którymi dawali się zwodzić ludzie żyjący przed wiekami. Tubylec z Formozy (rozdział 2) prawdopodobnie nie znalazłby wiary u wielu współczesnych. Dzieje się tak, dlatego że zmieniają się kryteria oceny prawdopodobieństwa zdarzeń czy zjawisk, inne jest też obecnie postrzeganie świata. Choć charakterystyczna dla ludzi ufność bardziej niż sceptycyzm pozostaje niezmienna.
Odpowiedzi prawdopodobnie należy szukać w zupełnie nowym kontekście działania dostawców i popularyzatorów fake newsów. Nowoczesność dała ludziom zarówno więcej okazji do tworzenia mistyfikacji, jak i silniejsze bodźce zachęcające do tego oraz do ujawniania oszustw. Siłą napędową fake newsów, jak też dążenia do ich zwalczania są – paradoksalnie – procesy demokratyzacji.
W początkach XVIII wieku obserwujemy nasilanie się tych procesów na Zachodzie, wskutek czego opinia publiczna zaczęła odgrywać o wiele większą rolę niż kiedykolwiek przedtem. Ludzie mieli już nie tylko wpływ na kształtowanie się procesów społecznych, ale stali się też bardziej podatni na działania mające przyciągnąć ich uwagę. Okazało się wówczas, że fake newsy są bardzo skutecznym narzędziem w obu tych sferach.
Jeśli ktoś usilnie pragnął zwrócić na siebie uwagę społeczeństwa (na przykład w celu wypromowania biznesu lub zrobienia kariery politycznej albo zyskania szybkiej sławy), a przy tym nie mógł tego czynić drogami legalnymi, propagowanie szokujących kłamstw pozwalało niejednemu na osiągnięcie zamierzonego celu. Tę właśnie drogę wybierało wielu ludzi w okresie minionych trzech stuleci.
Dziewiętnastowieczni mistyfikatorzy, jak chociażby P.T. Barnum (rozdział 3), szybko zorientowali się, że ludzie nawet nie mają nic przeciwko temu, aby ich oszukiwać dopóty, dopóki kłamstwa budziły sensację i były zabawniejsze niż nudna codzienna egzystencja. Z tego samego powodu społeczeństwo uwielbiało przedstawienia polegające na demaskowaniu oszustw i stawianiu kłamców przed sądem. Mówiąc otwarcie, mistyfikacje były pożywką dla żądnych sensacji tłumów. I to właśnie stało się urodzajną glebą, na której mistyfikacje pleniły się i coraz bardziej rozrastały.
Między demokracją a pogonią za sensacją i fake newsami zachodziła szczególnie niepokojąca zależność. Upowszechnianie się nowoczesnych środków masowego przekazu, jak powszechna dostępność prasy w latach 30. XIX wieku czy Internetu w latach 90. XX wieku, stało się wyrazem demokratycznego postępu, pozwalając na swobodną wymianę idei i informacji. Ale z drugiej strony, powodowały niesmak u wielu odbiorców, propagując tanią sensację i mistyfikację. A stało się tak dlatego, że wielu nieuczciwych ludzi uzyskało wpływ na szerokie rzesze odbiorców tych informacji. Usunięto barierę między społeczeństwem a manipulatorami i oszustami, którzy pragnęli się z nim komunikować.
To paradoks, a zarazem sedno demokracji. Im swobodniej ludzie mogą się ze sobą kontaktować, tym łatwiej mogą się też oszukiwać. Tak więc wszyscy korzystający z dobrodziejstw szybkiego przepływu informacji muszą poznać metody wprowadzania w błąd, by umieć bronić się przed oszustwem i jednocześnie w pełni korzystać z wolności słowa.
Możemy też pewnie przewidywać, że rozwój nowych technologii ułatwiających przesyłanie informacji daje początek nowej erze fake newsów, powtarzając schemat zapoczątkowany przez prasę i Internet. Mam nadzieję, że ta książka, w której pokazuję historię tego zjawiska, pomoże ludziom lepiej sobie z nim radzić.