Unikatowy, wysmakowany album
Zachwycająca opowieść, a zarazem kompendium najnowszej wiedzy o mitycznej, magicznej, uzdrowicielskiej i praktycznej mocy drzew.
15 gatunków europejskich drzew: ich natura, związane z nimi obyczaje, zastosowanie w rzemiośle i użytku codziennym.
Od starożytnych legend, przez podania ludowe, obyczaje i tradycje, aż po przepisy na okłady i herbatki lecznicze, kosmetyki i nalewki.
Piękne opisy, 200 kolorowych zdjęć
Drzewa i krzewy od zawsze miały dla człowieka ogromne znaczenie: wokół nich narastały mity i legendy, kulty i rytuały. Pełne szacunku podejście do drzew było w dawnych czasach elementem kultury – a dziś jest odkrywane na nowo.
• Poznaj mity związane z drzewami: brzoza, buk, cis, czarny bez, dąb, jabłoń, jesion, leszczyna, lipa, olcha, sosna i limba, świerk i jodła, wierzba.
• Czerp z dawnej tradycji i odkrywaj to, czego nie znałeś: natura drzew, zastosowanie w rzemiośle i codziennym użytku, właściwości lecznicze.
• Zanurz się w świecie drzew: zdumiewające zdjęcia wzbudzą zachwyt i pomogą ci spojrzeć na drzewa inaczej.
Już sama ta książka – wspólne dzieło specjalistki medycyny naturalnej, badaczki mitów i znawcy drzew – leczy, uczy i zacieśnia naszą więź z drzewami.
Książka reklamowana w "Newsweek Polska" 4 czerwca 2018.
Przeznaczone by łączyć niebo i ziemię
Drzewa są związane z człowiekiem, odkąd pojawił się na ziemi. Człowiek spogląda na drzewa
zawsze, ilekroć szuka wzrokiem nieba. Drzewa, wznoszące swe korony ku niebiosom, budzą w nim chęć wspięcia się na niedościgłe wyżyny, stają się dla niego prawdziwą „drabiną do nieba”. Ich korzenie natomiast zdają się stanowić obietnicę oparcia, którego człowiek w ciągu swego życia, jakże ulotnego w porównaniu z życiem drzew, tak usilnie pragnie. Szacunek budzi wiek drzew, który znacznie przewyższa czas życia człowieka.
W dawnych czasach kobiety w wielu miejscach na ziemi powierzały korzeniom drzew swoje łożyska. Do dziś chętnie sadzimy młode pędy na cześć nowego potomka. Niechaj nowo narodzone dziecko rośnie jak jego roślinny odpowiednik, niech ma prosty charakter, niech będzie giętkie w gwałtownych podmuchach wichrów losu jak gałęzie na wietrze, nigdy jednak niech nie zapomina o swoich korzeniach. Bez korzeni bowiem, jak podpowiada nam przeczucie, nie ma rozwoju i nie ma pamięci. Drzewo pozbawione korzeni
już z dawien dawna było symbolem nieudanego ludzkiego życia.
Boginie Wschodu kochały drzewa
Już w najstarszej mitologii, zachowanej w formie pisemnej do naszych czasów, gdzie liczące blisko 4000 lat opowieści o wielkiej mezopotamskiej bogini Inanie–Isztar, królowej nieba i ziemi, bogini miłości i walki, takie pozbawione korzeni drzewo odgrywa bardzo ważną rolę. Jest to słynne drzewo huluppu, które bogini nieba wydobywa ze wzburzonych wód Eufratu. Sadzi je w swoim ogrodzie i troszczy się o nie jak o własne dziecko. Dostrzegamy wyraźnie, że już w tamtych czasach los bogini związany był ze wzrostem drzewa, a nawet stanowił z nim jedność. Jest to zatem jej własne drzewo życia. Bogini ma wielkie plany związane z drzewem, ale ono wkrótce przerasta młodą kobietę. Nie zna ona jeszcze istot, które kryją się w drzewie: ani węża, który nie daje się poskromić i mieszka między korzeniami, ani potężnego drapieżnego ptaka, wysoko w koronie wysiadującego jaja, ptaka, do którego ona nie ma się nawet jak dostać. W pniu dostrzega jednak obraz innej bogini, która ukazuje się jej jako ciemna postać, stanowi jakby jej drugie ja, a więc część jej własnej jeszcze nieświadomej strony, którą zdaje się odzwierciedlać.
Bogini wydobyła drzewo z rzeki nie do końca bezinteresownie. Kiedy jest już wystarczająco duże, chce zbudować z niego błyszczący tron i błyszczące łoże – dwa cenne przedmioty, z których każdy byłby wyrazem części jej istoty: tron odpowiadałby jej statusowi władczyni, łoże – jej charakterowi bogini miłości. Bo to również jest jednym z darów, jaki otrzymujemy od drzew, a mianowicie że można je – a zwłaszcza ich pień – przerabiać na rzeczy, które ludziom, a jak widać, nawet istotom boskim, pomagają wygodnie żyć. Meble, narzędzia, domy, okręty, a nawet świątynie i katedry można budować, korzystając z drewna.
W czasach starożytnych za największą świątynię, największą świętość uchodziło zresztą samo drzewo. Znane boginie były czczone pod postacią drzew. Nawet w starożytnym Egipcie, w kraju ogólnie słabo zalesionym, niebo pod postacią drzewa cieszyło się największym szacunkiem. Czczono tam królową nieba, boginię miłości Hathor, która jako Pani Sykomory tchnęła swoją duszę w prawdziwie imponujący figowiec. Bogini jest często przedstawiana, jak z wysokości korony drzewa zaopatruje ludzi w jedzenie i picie. Ale często występuje także jako bogini świata zmarłych, Pani Zachodu, o której mówi się, że odmładza ludzi w ich grobach i sprawia, że rodzą się na nowo. Według źródeł archeologicznych jedną z tych bogiń drzewa, słynną Aszerę, zabierali nawet ze sobą do grobu starożytni Izraelici i to w czasach, kiedy oficjalnie już dawno wyrzekli się wielobóstwa.
Germanie uważali las za dom bogów
Traktowanie drzew jako świętych kobiecych istot było w mitologii germańskiej czymś oczywistym: Pani Linde (lipa), Pani Ellhorn/Holunder (czarny bez), Pani Weckolter/Wacholder (jałowiec) – starożytni Germanie nazywali je po imieniu, jak ukochane krewniaczki. Ponieważ jednak słowa oznaczające kobietę i boginię uważano za synonimy, było jasne, że chodzi o boginie, które należy traktować z należytą atencją. Dlatego niektóre z tych drzew powszechnie otaczano boską czcią, co znaczyło, że pod żadnym pozorem nie wolno było ich ścinać. Jeśli ktoś się jednak tego dopuścił, ściągał na siebie największe nieszczęście. Do owych wybranych drzew należały przede wszystkim: dąb, jesion, leszczyna, czarny bez, jałowiec.
To, co w nich żyło i co przemawiało do ludzi, przedstawiano sobie jako nimfę, która zaczynała krwawić, kiedy tylko wbito siekierę w pień.
Przy tak wielu boskich istnieniach nie dziwi fakt, że cały las uważany był za świątynię. Tu ludzie mogli prowadzić dialog ze swoimi bóstwami i nie musieli ich przy tym zamykać za murami: „Ponadto, z uwagi na wielkość tego, co niebiańskie, nie zwykli zamykać bogów w czterech ścianach ani przedstawiać ich jakkolwiek na kształt ludzki. Poświęcają im gaje i lasy, a imiona bogów nadają temu tajemnemu bytowi, który im jedynie bojaźliwa cześć pozwala dostrzec” – pisze o tym słynny rzymski kronikarz Tacyt w swoim dziele Germania z I wieku naszej ery. Las jawił się Germanom jako boski dom, który stworzyły niebo i ziemia, bez udziału człowieka.
Fakt, że las powszechnie uważano za twór szczodry i wspaniałomyślny, pokazuje następująca opowieść o „głosie w lesie”. Pewien wieśniak wędrował kiedyś do miasta na targ. Kiedy szedł przez las, przeżył niezwykłe spotkanie. Usłyszał niesamowity szmer i wkrótce potem został wplątany w sieć pytań i odpowiedzi, nie widząc przy tym żadnej postaci. I zanim się zorientował, z krzaków wypadło wielkie czarne zwierzę i zaraz zniknęło w lesie równie szybko, jak się pojawiło. Tego było wieśniakowi już za wiele i śmiało rzucił za zwierzęciem butami. Nie musiał długo czekać na odpowiedź. Przyszła do niego w postaci pary obuwia, która przeleciała mu za uchem, tylko że buty były całe ze złota. Wtedy wieśniak nabrał odwagi i rzucił w kierunku lasu ostatniego srebrnego talara, jakiego posiadał. W odpowiedzi poczuł na głowie uderzenie złotego talara, który pozostawił po sobie potężnego guza. Ale i tego było mu mało. Odciął od płaszcza i kamizelki wszystkie guziki, zapakował do czapki i rzucił w kierunku lasu. I stało się: guziki powróciły
do niego w postaci diamentów.
Podczas gdy wieśniak wciąż jeszcze nie mógł pojąć, jak wielkie szczęście go spotkało, stanęła przed nim nagle obszarpana brudna starucha i rzekła: „Teraz chyba masz już dość, idź do domu do swojej żony i opowiedz jej, co ci się przydarzyło”. A ludzie mówili potem, że to chyba wróżka leśna tak obficie go obdarowała.
Głosy w lesie to bajka całkowicie utrzymana w tradycji opowieści Pani Holle / Pani Zimy, postaci spopularyzowanej przez baśnie braci Grimm.. A bogini ta potrafi, przy całej radości, jaką przynosi dawanie, wyznaczać też wyraźne granice. Jak dosyć to dosyć, trzeba wiedzieć, kiedy przestać, bo inaczej całe błogosławieństwo się ulotni. Wielkie czarne zwierzę ukazuje mądrość podziemnego świata: złoto, srebro i kamienie szlachetne to skarby pochodzące z głębi ziemi. Ponieważ ludzie rzadko potrafią zachować umiar, jeśli chodzi o złoto i srebro, w germańskiej mitologii często występują wielkie czarne zwierzęta, przeważnie pod postacią pudli o żarzących się oczach, które są strażnikami w podziemnym państwie danej bogini. Również Sybilla z Teck – Teck to góra w Jurze Szwabskiej – według wierzeń ludowych ukazuje się jako bogini Freja/Pani Holle. W swojej jaskini ma takiego właśnie psa strażnika, który ma nie dopuszczać do niej niechcianych gości.
Tak opisany świat podziemny uważany był za miejsce przemiany. W tym podziemnym królestwie w czasie zimy przygotowuje się nasiona roślin do nowego życia, stamtąd też korzenie drzew czerpią swoją siłę. Nasiona te i korzenie w starodawnych czasach stanowiły większą wartość niż złoto i srebro, ponieważ to właśnie rośliny dawały pożywienie zwierzętom i ludziom. Metale szlachetne
to co najwyżej dodatkowe błyskotki, które spływały na człowieka w godzinie szczęścia.
Drzewo Światów żyje w nas
Przeświadczenie, że potężne wysokie drzewa znajdują się znacznie bliżej nieba niż my, ludzie, już przed tysiącami lat przyczyniło się do powstania pewnego wierzenia, popularnego na całym obszarze północnoeuropejskim aż po Syberię. Tam właśnie aż po czasy obecne do rytuału inicjacyjnego słynnych szamanek i szamanów należy, by ich dusze były wychowane przez zwierzęce matki w ptasich gniazdach wysoko na drzewach. Dwa drzewa, które uważano za najbardziej do tego odpowiednie, to brzoza i świerk, pierwsze drzewa, które po epoce lodowcowej przed niemal 12 000 lat znowu pojawiły się na ziemi. Do dziś oba te gatunki odgrywają w naszej części Europy główną rolę w tradycji drzewka majowego. Prawdopodobnie jest to pozostałość z czasów, kiedy szamanizm kwitł jeszcze i na naszej szerokości geograficznej. Mitologia nordycka jest w każdym razie w swoich początkach i swojej istocie bardzo silnie nacechowana szamanizmem. Paralele w wyobrażeniach ludów północnoeuropejskich są czymś więcej niż tylko przypadkiem, co opiszemy w rozdziałach dotyczących poszczególnych drzew.
Niemal na całym świecie można wykazać istnienie idei Drzewa Światów. Wyróżnia się ono następującymi cechami:
• Jest gigantycznie wielkie, odpowiednio stare i sięga od najgłębszych głębi ziemi po najwyższe wyżyny nieba.
• Jest otoczone morzem.
• Strzeże go wąż, który oplata jego pień.
W swojej książce Kosmiczna spirala Jeremy Narby rozwija tezę, że w przypadku wszystkich tych przedstawień Drzewa Światów, których strzegą węże, mamy do czynienia z tworzonymi w transie wizjami tego, co rzeczywiście dzieje się w komórkach człowieka. Jak już dzisiaj wiemy, nasze dziedziczne informacje, a więc DNA, występują tam jako podwójna spirala, a więc niejako dwa splecione ze sobą węże, które tworzą rodzaj drabiny. Jest ona otoczona w komórkach słoną wodą, tak, aby mogła wznosić się w górę. „Wszystkie komórki na świecie […] są wypełnione słoną wodą, w której koncentracja soli ma podobny poziom jak w oceanach świata. […] Kształt splecionej drabiny jest więc bezpośrednią konsekwencją wodnego środowiska komórki. DNA występuje razem z wodą, zupełnie tak jak mityczne węże”*.
Tak więc struktura naszego DNA wykazuje pewne wspólne cechy z Drzewem Światów – „Jesion Światów” żyje więc i jest częścią nas. Yggdrasil (drzewo Odyna) wciąż istnieje, i to w nas samych!
Wobec tej duchowej i stwórczej wielkości staje się jasne, że nie powinniśmy patrzeć na drzewo wyłącznie jako na zwykłe źródło drewna. Oczywiście to prawda, że służy nam do palenia w piecach, do produkcji mebli, dostarcza kwiatów, liści i kory na napary i maści lecznicze. Towarzyszy nam w pewnym sensie od kołyski aż po grób i nawet papier, na którym została wydrukowana ta książka, zawdzięczamy jego wszechstronnym zastosowaniom. A przecież któż zdołałby żyć bez wewnętrznej istoty i duszy drzew, bez ich pocieszającej roli i ich boskiej wielkości, która odzwierciedla się również w sile leczniczej? Świętość zawsze była traktowana i pojmowana jako coś uzdrawiającego. Również laska Eskulapa, po dziś dzień uważana za symbol prawdy w sztuce leczenia, była pierwotnie drzewem z liśćmi.
Na początku były jesion i wiąz
Przede wszystkim jednak drzewom zawdzięczamy w ogóle to, że żyjemy – tak przynajmniej podają nordyckie mity. W niektórych wsiach jeszcze dziś można usłyszeć, że dawniej każde dziecko było zrodzone z własnego drzewa, które mogło potem odwiedzać w lesie przez całe życie. Wyobrażenie o ścisłej więzi między drzewem a człowiekiem jest podparte mitologią nordycką, według której cała ludzkość pochodzi od drzew. Pierwsi ludzie byli bowiem pniami dwóch drzew: Ask i Embla, jesion i wiąz, kobieta i mężczyzna. Zostali znalezieni nieprzytomni przez bogów o imionach Odyn, Hönir i Loki, jak można przeczytać w poemacie Völuspa (strofa 18): „Ducha nie mieli i tchu nie mieli,/ Ni krwi, ni głosu, ni rumieńców zdrowych”*. Ci trzej bogowie dali im odzienie i imiona, duszę, oddech i życie, rozum i dar mowy, a także oczy i uszy. W ten sposób stali się rodzicami ludzkości.
W takich mitach znajduje jednocześnie swój symboliczny wyraz fakt biologiczny: dzięki fotosyntezie drzewa zaopatrują nas w tlen, którego potrzebujemy, by móc oddychać, a bez oddychania nie ma ani ducha, ani duszy, ani życia. Rośliny ogólnie, a drzewa w szczególności, karmią zwierzęta i ludzi, dostarczają pożywienia, narzędzi i lekarstw, cieszą oczy i nosy, i oczywiście zapewniają obieg wody.
Ale bez powietrza do oddychania, którego nam codziennie dostarczają, wszystko inne byłoby bez znaczenia. Nie dożyjemy dnia, kiedy upadnie ostatnie drzewo, bo wcześniej my wydamy ostatnie tchnienie.