
SERIA MROCZNA WYSPA LODU tom 2
Czyż Jónasson nie jest najlepszym autorem kryminałów naszych czasów? To prawdziwy mistrz gatunku! „Times”
Co 30 sekund na świecie sprzedaje się średnio 1 książka Jónassona!
Od fenomenalnego debiutu islandzkiego mistrza – Milczenia lodu – minęło 5 lat.
Rok 2020 przyniósł mu drugą falę triumfu: kolejny 1 000 000 sprzedanych egzemplarzy, przygotowania do seriali i tytuł najlepszego autora kryminałów naszych czasów!
Siglufjörður - małe miasteczko na najdalszym północnym krańcu Islandii jest jak pułapka. Odcięte od świata, zasypane śniegiem, pogrążone w ciemności arktycznej nocy albo w nieznośnym świetle arktycznego lata. Tu wszyscy wiedzą o sobie wszystko i wszyscy milczą.
Właśnie tu Ari Thór Arason dostał pierwszą pracę, a nie jest to dobre miejsce dla kogoś, kto nie ma zbyt grubej skóry. Ari Thór studiował filozofię, żeby lepiej zrozumieć świat i teologię, żeby odnaleźć wiarę… Został policjantem, żeby znaleźć sprawiedliwość…
Na brzegach spokojnego fiordu, w jasną letnią noc brutalnie pobito na śmierć mężczyznę.
Kiedy chmura popiołów z wybuchu wulkanu zamienia arktyczny dzień w ciemność, do Siglufjörður przybywa młoda reporterka z Reykjavíku, żeby na własną rękę prowadzić śledztwo. Nie wie, że stawką jest życie niewinnej osoby.
Ari Thór i jego koledzy z komisariatu zmagają się z coraz bardziej niejednoznaczną sprawą, a osobiste dramaty doprowadzają ich do ostateczności. Jakie tajemnice miał zabity i co ukrywa reporterka? Gdy niewypowiedziane koszmary z przeszłości zagrożą im wszystkim, a ciemność się pogłębi, może zginąć ktoś jeszcze…
RAGNAR JÓNASSON – islandzki prawnik i wykładowca – pisarski kunszt szlifował jako tłumacz Agathy Christie. Jego twórczość wyróżnia szacunek dla słowa, oszczędność środków, poetyckość przejmujących obrazów, prawda psychologiczna postaci zupełnie odmiennych od spotykanych w literaturze kryminalnej. Ari Thór to niepogodzony z życiem młody policjant, który równie często musi walczyć ze zbrodnią, co z samym sobą. Jónasson z wirtuozerią i empatią opowiada o ludziach i zbrodni, o uczuciach i samotności.
Obie serie, Mroczna wyspa lodu i Hulda, wydawane są w 32 krajach, obsypywane nagrodami, znakomitymi recenzjami, królują na listach bestsellerów.
Ari Thór Arason ciągle się dziwił, że tak długo został w policji w Siglufjördur. Minęły prawie dwa lata, odkąd przeprowadził się na północ po ukończeniu akademii policyjnej, kiedy zrezygnował z magisterium z teologii.
Tamta pierwsza zima na północy to było piekło, śnieg bezlitośnie przygniatał go i dusił. Ale kiedy z zamarzniętej ciemności wyłoniły się ciepłe, jasne dni, podniosło go to na duchu i świeżym okiem spojrzał na swój nowy dom. Teraz miał za sobą drugą zimę. Chociaż nadal uważał, że samotność w zimowej ciemności jest depresyjna, to zaczynał się do tego przyzwyczajać, nawet polubił widok świeżego śniegu na kolorowych budynkach przytulonych do wybrzeża i lodową wspaniałość gór otaczających wieś. Jakaż to była ulga, gdy słońce w końcu pokazywało się po zimowym pobycie za górami. Kiedy zbliżał się czerwiec już pojawiały się ciepłe dni – trochę później niż tam, na południu, ale tego należało się spodziewać. Nawet słońce od czasu do czasu chyba zapominało o wsi na północnym skraju Islandii.
Tómas, inspektor policji w Siglufjördur, zadzwonił rano i poprosił Ariego Thóra, żeby przyszedł wcześniej, niż było ustalone. Jego zmiana zaczynała się dopiero w połowie dnia, ale na posterunek wyjechał już o dziewiątej. Tómas niewiele powiedział przez telefon, ale Ari Thór był pewien, że w głosie szefa usłyszał prawdziwe zaniepokojenie. Co prawda, ostatnio Tómas nie był szczególnie wesoły. To był cios, kiedy jego żona postanowiła pojechać do Reykjaviku na studia. Nikt, z wyjątkiem być może Tómasa, nie spodziewał się, że kiedyś wróci do Siglufjördur. Nadal byli razem, przynajmniej na papierze, a to więcej, niż można było powiedzieć o Arim Thórze i jego byłej dziewczynie Kristín.
Ich związek bezsprzecznie wygasł, chociaż Ari Thór żywił nadzieję, że jeszcze będzie w stanie tchnąć w niego nowe życie. Minęły cztery lata, odkąd po raz pierwszy się spotkali.
Wtedy jeszcze studiował teologię, a Kristín nadal była studentką medycyny. Natychmiast pojawiło się między nimi przyciąganie i udało się jej wyciągnąć go z jego skorupy – trudnego młodego człowieka, który wcześnie stracił oboje rodziców, a babka wychowała go tak, żeby był samodzielny. Potrafił o siebie zadbać i niechętnie dopuszczał ludzi zbyt blisko.
Kristín przyniosła mu ciepło i bezpieczeństwo, za którymi tęsknił, ale wszystko zaczęło się rozpadać, kiedy nowa praca zabrała go do Siglufjördur. Jego decyzja głęboko przygnębiła Kristín, została w Reykjaviku, nie znalazła nawet czasu, żeby przyjechać do niego na Boże Narodzenie. On też był mocno zraniony jej reakcją, a ich związek robił się coraz bardziej odległy i lodowaty. Potem on popełnił błąd. Nauczycielka gry na pianinie w Siglufjördur, młoda kobieta z Westfjords, Ugla, usidliła go mniej więcej w ten sam sposób, jak kiedyś Kristín, zapewniając mu miłą ucieczkę od zimnej samotności Siglufjördur. To, co zaczęło się od pocałunku, skończyło się w jej sypialni i nie było mowy, żeby kiedykolwiek przekonał Kristín, że nie popełnił wobec niej zdrady. Śnieg i zimowe ciemności tworzyły ułudę, samotność przygniatała mu sumienie, przekonywała go, że jest zakochany, ale kiedy wiosna zaświtała
nad górami Siglufjördur, wiedział z niezachwianą pewnością, że tą jedyną jest Kristín.
Tylko, że było już za późno. Pochopnie zadzwonił do Kristín, żeby jej powiedzieć, że zaczął się spotykać z kimś w Siglufjördur i że kończą ze sobą. Rozmowa właściwie ograniczyła się do tego. Usłyszał trzask i doszedł do wniosku, że rąbnęła telefonem o najbliższą ścianę. Dopiero potem dowiedział się, że zrezygnowała z tymczasowego zatrudnienia na lato i z możliwości ukończenia studiów medycznych w szpitalu w Reykjaviku, żeby móc przeprowadzić się na północ do Akureyri i być blisko niego.
Jak mógł być taki głupi?
Oczywiście, kiedy wreszcie przyznał, że przez cały czas miał dziewczynę w Reykjaviku, związek z Uglą też się skończył. Gdyby trzymała telefon, poleciałby tak samo jak telefon Kristín, ale w jego stronę.
Tęsknił za Kristín. Po rozstaniu parę razy próbował się do niej dodzwonić, ale bez rezultatu, a na maile nie dostawał odpowiedzi. Od ostatniego razu, gdy próbował się z nią skontaktować, minęło już kilka miesięcy. Wiedział, że przeprowadziła się do Akureyri, żeby ukończyć ostatni rok medycyny, i słyszał od wspólnych przyjaciół, że podjęła pracę w tamtejszym szpitalu. To było bolesne, wiedzieć, że jest tak blisko, kiedy rozdzielił ich innego rodzaju dystans. Po tej wiadomości zagłębił się w pracy, tyrał bardziej niż kiedykolwiek.
Po drodze na posterunek Ari Thór miał zamiar kupić sobie coś zdrowego na śniadanie. Rano przycumował mały statek pasażerski i w mieście roiło się od turystów pstrykających zdjęcia grupkom miejscowej młodzieży, z grabiami i innymi narzędziami, pracującej dla lokalnego samorządu. Kusił zapach cynamonu i czekolady z piekarni, ale tego nie można było raczej nazwać zdrowym śniadaniem. Zatrzymał się na chwilę, kiedy doleciały go te aromaty. Jakość pączków cynamonowych z Siglufjördur, znanych jako hnútar, zostawiała w tyle ich wersję z Reykjaviku, do której był przyzwyczajony. Ale wystarczyło zerknąć przez okno, żeby zrozumieć, że tłum turystów doszedł do tego samego wniosku, więc zakupy w piekarni będą musiały poczekać.
Zatrzymał się natomiast przy sklepiku rybnym na placu Ratuszowym i poprosił o suszoną rybę. To nie było jego zwyczajne śniadanie, ale na pewno wybór był zdrowszy.