
Nowy bestseller numer 1 mistrza thrillera psychologicznego
FITZEK poraża i przeraża...
Uważaj: to może zdarzyć się naprawdę.
Każdemu... Tobie też!
Jest ósmy dzień ósmego miesiąca roku. Ósma wieczór. Masz cały kraj wrogów. Czy przeżyjesz Noc Ósmą?
Wyobraź sobie internetową loterię, w której każdy może zgłosić najbardziej znienawidzoną osobę. Ósmego sierpnia zostanie wylosowany jeden człowiek. Przez całą noc będzie on wyjęty spod prawa. Każdy może go bezkarnie zabić. I dostanie za to nagrodę - dziesięć milionów euro.
Uwaga: to dzieje się naprawdę.
Masowy eksperyment psychologiczny wymknął się spod kontroli.
A wylosowano twoje nazwisko...
A oto, co Sebastian Fitzek napisał do polskich czytelników:
SEBASTIAN FITZEK – autor numer 1 w Niemczech, mistrz thrillerów psychologicznych wydawanych w 30 krajach.
Każda powieść Fitzka – TERAPIA, PASAŻER 23, PRZESYŁKA, OSTATNIE DZIECKO, ODPRYSK, ODCIĘCI, LOT 7A – zajmuje przez wiele miesięcy 1. miejsce na listach bestsellerów i osiąga milionowe nakłady. W samych Niemczech sprzedano ponad 10 000 000 egzemplarzy. Kilka zekranizowano, wiele doczekało się adaptacji teatralnych i telewizyjnych. „The Times” nazwał Sebastiana Fitzka „mistrzem psychologicznej gry”.
„Thrillery są zwierciadłem społeczeństwa. Ja pokazuję zwykłych ludzi zaatakowanych przez niezwykłe sytuacje. Często muszę wręcz łagodzić okrucieństwo świata, żeby czytelnik mi uwierzył.” SEBASTIAN FITZEK
Patronaty medialne:
„Możesz zabijać bez konsekwencji”
Ben po rozstaniu z żoną nie potrafi związać się z inną kobietą. Jego nastoletnia córka zamiast korzystać z życia na tyle, na ile umożliwia jej to wózek inwalidzki, trafiła do szpitala po upadku z dachu. Niepopularny zespół, w którym mężczyzna grał na perkusji, podziękował mu za współpracę. To jeszcze nie wszystko: Ben został zgłoszony do gry o nazwie Noc Ósma. Odbywa się ona ósmego sierpnia od ósmej wieczorem do ósmej rano, a jako jej uczestników (a raczej cele) system wylosował dwie osoby: Bena oraz Arezu, studentkę psychologii. W czasie Nocy Ósmej wybrańcy są pozbawieni ochrony prawnej, co oznacza, że wszelkie przestępstwa wobec nich nie podlegają karze. Mało tego: dla obywatela Republiki Federalnej Niemiec, który zamorduje jedno z nich, została przewidziana nagroda w postaci dziesięciu milionów euro. Ich życia są więc zagrożone już wówczas, gdy chociaż jedna osoba zdecyduje się na zdobycie nagrody. Ale co się stanie, jeżeli więcej ludzi uwierzy, że można zabić bez konsekwencji?
Wszystko zaczęło się od strony internetowej, stworzonej przez anonimową osobę, na której po wpłaceniu dziesięciu euro każdy mógł zgłosić swojego „kandydata” – człowieka, którego chciałby bezkarnie zabić. Choć wiele osób uznało Noc Ósmą za głupi żart, ma ona też zwolenników, którym w uchwyceniu ofiar pomagają media. „Myśliwi” nie muszą szukać informacji na temat Bena i Arezu, ponieważ telewizja i internauci chętnie podpowiadają, gdzie mogą przebywać, a także podsycają atmosferę, opowiadając o piętnowanych społecznie czynach, których poszukiwani się dopuścili.
W „Nocy Ósmej” Sebastian Fitzek odsłania przerażającą naturę człowieka. Pokazuje, jak niewiele trzeba, aby zachęcić ludzi do poddania się najniższym instynktom – chęci zemsty i wymierzenia sprawiedliwości. Tłum, który decyduje się wziąć udział w „polowaniu” na Bena i Arezu, nie zastanawia się nad tym, czy Noc Ósma jest legalna, nie szuka uzasadnienia dla tego, że państwo pozwala na zabicie wylosowanych osób. Przekazane przez media informacje o negatywnych faktach z życia Bena i Arezu, których autentyczności nikt publicznie nie weryfikuje, są wystarczającym wytłumaczeniem braku oporów przed bezkarnym wymierzeniem sprawiedliwości przez tłum, motywowany dodatkowo obietnicą zdobycia wysokiej nagrody.
Sebastian Fitzek zostawia czytelnika z zamkniętą historią, w której nie ma żadnych niedomówień, a przerażająca fabuła zostaje wytłumaczona psychologią społeczną. Najgorsze jest to, że autor przedstawia „zwykłych ludzi zaatakowanych przez niezwykłe sytuacje”, co przecież mogłyby wydarzyć się w rzeczywistości. Niestety idea „Nocy ósmej” nie jest tak nierealna, jak mogłoby się wydawać, co udowodnili niedawno rosyjscy naukowcy, organizując reality show odpowiadający „Igrzyskom śmierci”. Fakt ten każe nam się zastanowić: czy mamy pewność, że sytuacja wykreowana przez Fitzka pozostanie jedynie fikcją literacką?
Wracając jednak do świata „Nocy Ósmej”: „The Times” nie bez powodu nazwał Sebastiana Fitzka „mistrzem psychologicznej gry”. Autor manipuluje czytelnikiem od pierwszych stron, o czym można przekonać się dopiero po przeczytaniu całej książki. Dlaczego? Sami zobaczcie. Zapewniam, że po zakończeniu lektury „Nocy Ósmej” pierwszy rozdział zrobi na Was jeszcze większe wrażenie.
Oglądaliście słynny serial „Czarne lustro”? Zakładam, że tak, a jeśli nie, na pewno o nim słyszeliście. To różne wizje przyszłości, jedne mniej, inne bardziej odległej. Wszystkie łączy to samo: dzieją się dzięki technologii lub systemom społecznym istniejącym (przynajmniej częściowo) już dzisiaj. I jeszcze jedno: wszystkie są przerażające. Obojętne, czy to postapokaliptyczna wizja świata, w którym ludzie ścigani są przez roboty, czy świata, w którym wszystko, od pracy po mieszkanie, a nawet rezerwację miejsca w samolocie i wynajęcie samochodu zależy od ilości lajków (to podobno dzieje się jż w Chinach), czy świata, w którym ludzie żyją w boksach i spędzają całe dnie na rowerkach stacjonarnych produkując energię…
Ktoś ogłasza na stronie internetowej, że pojawiła się nowa gra miejska: trzeba schwytać i zabić dwie osoby. Tak, prawdziwe osoby, żyjące w prawdziwym mieście, konkretnie w Berlinie. I że rząd udzielił dyspensy temu, kto dokona tej zbrodni, na jedną noc. A do tego ten, kto wygra, zdobędzie fortunę. Całe miasto więc (no dobrze, nie całe, ale wystarczająco wiele osób, żeby to przestało być zabawne, a zaczęło być przerażające) rusza w pogoń za tymi dwoma osobami. Jedną z nich jest główny bohater.
W świecie mediów społecznościowych powiedzenie, że informacja rozchodzi się błyskawicznie jest eufemizmem, informacja rozchodzi się jeszcze szybciej. Internauci informują się nawzajem o nowych faktach, które mogą ułatwić polowanie: adresach i zawodach ofiar, gdzie były ostatnio widziane, ale też na przykład o tym, że córka głównego bohatera przebywa w szpitalu… Najbardziej przerażające jest chyba jednak to, że ludziom uwierzenie, że zbrodnia może być bezkarna ( a nawet nagrodzona) zajęło sekundy. I nawet mimo oficjalnego dementi władz pogoń trwa.
Narzekamy dziś na brak prywatności w internecie, na zalew informacji, na łatwość wykradania danych i związane z tym niebezpieczeństwa. Sebastian Fitzek w „Nocy ósmej” pokazuje, co stanie się, jeśli posuniemy się jeden kroczek dalej. Jeden maleńki kroczek… Kto nas powstrzyma, przed zrobieniem go?
Tato, musimy porozmawiać! Natychmiast!
Chyba grozi ci niebezpieczeństwo!
Cios, który trafił go tak silnie, że pociemniało mu
w oczach, coś uruchomił: myśl o ostatniej wiadomości,
jaką Julia zostawiła na automatycznej sekretarce. Jakby
wspomnienie o tym było samoprzylepną kartką, która
pod wpływem siły wstrząsu odkleja się od ściany pamięci
i powoli opada na podłogę.
Jednocześnie Ben obawiał się, że całkiem straci przytomność.
Jeszcze jedno uderzenie albo kopniak i będzie
musiał oglądać świat pomiędzy autostradą a centralnym
dworcem autobusowym z pozycji bocznej ustalonej.
Na razie zrobił to samo co dziewczyna obok niego
i próbował podnieść się na kolana. Pochylony, kaszlał,
zwrócony twarzą do parkingu. Niewielka ilość powietrza,
jaką stopniowo zasysał do piekących płuc, miała smak
brudu i gorącej gumy.
Usłyszał trzask kolejnych drzwi samochodu. Jeszcze
więcej kroków. Posiłki Rybiego Brzucha rosły.
Sytuacja Bena była tak dalece zła, że prawie się roześmiał.
Ja i struganie bohatera?
Podobnie jak wiele rzeczy w jego życiu, również to
okazało się złym pomysłem.
Dziewczyna w niczym by mu nie pomogła, chociaż na
razie zostawili ją w spokoju. Nie dość, że filigranowa i chuda,
to jeszcze miała problem, żeby stanąć z powrotem na nogi.
Ale z pewnością miała telefon komórkowy.
Może zadzwoni na policję?
A kiedy…
Ben nie miał co liczyć na pomoc z zewnątrz. Sam musi
wyeliminować napastnika. Jakoś. Gdyby mu się udało,
pozostali wezmą nogi za pas.
Zawsze tak robili.
Występował na wystarczająco wielu festiwalach, gdzie
młodzież pod wpływem alkoholu szukała awantury
ze służbą porządkową, i widział wystarczająco wielu
awanturujących się uczestników, którzy rozbiegali się
na wszystkie strony, gdy tylko unieszkodliwiono ich
przywódcę. Ale Ben był teraz jeszcze słabszy niż wcześniej.
Poczuł nad sobą cień i uniósł dłoń w instynktownej
reakcji obronnej.
– To był odruch – usłyszał, jak mówi do kogoś Rybi
Brzuch.
Potem trzasnęły drzwi samochodu i wraz z hałasem
zapalanego silnika dmuchnęły mu w twarz ciepłe spaliny.
Chcą mnie przejechać, pomyślał i uniósł głowę. Otworzył
szeroko oczy. Chociaż w jego polu widzenia migotały
gwiazdy, próbował odczytać numer na tablicy rejestracyjnej
SUV-a.
…zupełnie jakby to się mogło do czego przydać, gdyby
cię teraz rozjechali…
Ale samochód pojechał w inną stronę. Do tyłu. Oddalił
się od niego.
Ben zdziwiony odwrócił się do dziewczyny, która
z trudem wstała i strzepywała ze spódnicy uliczny brud.
Płakała.
– Hej, mała – powiedział możliwie jak najłagodniej.
Wstał i zbliżał się do niej tak nieśmiało, jak podchodzi
się do nieufnego kota.
Kiedy Ben przyjrzał się jej z bliska, zauważył, że również
jej wiek trudno oszacować.
Budową ciała przypominała czternastolatkę, ale jej
oczy były starsze od jego własnych. Sprawiały wrażenie,
jakby widziały już tyle zła, że wystarczyłoby go na
całe ludzkie życie.
Wyglądały jak ciemne dziury po kulach w całkiem
ładnej twarzy z małym zadartym nosem oraz pełnymi,
lekko popękanymi wargami i wysokim czołem, na którym
było dość miejsca na czarną cyfrę, jaką Rybi Brzuch
tam nabazgrał.
Trochę krzywą, z niedokończoną pętlą, ale wyraźną
ósemkę.
– Dlaczego ci to zrobił? – zapytał Ben.
Wyjął komórkę z kieszeni spodni i zastanawiał się,
czy powinien zadzwonić na policję. Właściwie nie miał
na to wielkiej ochoty. Numer 110 niekoniecznie jako
pierwszy przychodził mu do głowy, odkąd człowiek,
od którego wynajmował kiedyś mieszkanie, doniósł na
niego na policję z powodu zaległości w czynszu. Z tego
zresztą powodu nie miał stałego miejsca zamieszkania
i alimenty przekazywał swojej byłej w gotówce.
– Niech to jasny szlag! – usłyszał pierwsze słowa wypowiedziane
przez dziewczynę. Dygotała na całym ciele.
Nic dziwnego po tym, co ją spotkało. Ben chciał jej pomóc.
Objąć ją i powiedzieć, że wszystko będzie dobrze.
Ale do niczego takiego nie doszło, ponieważ dziewczyna
zdążyła wcześniej wytrzeć śliną ósemkę Rybiego
Brzucha i wrzasnęła na niego:
– Kurwa, człowieku! Wisisz mi sto euro!