
„Nikt nie pisze z taką pasją i takim sercem jak Kristen Proby. Uwielbiam ją!” SYLVIA DAY
Pikantna i romantyczna powieść o kolejnej pięknej właścicielce gorącej restauracji Pokusa...
Riley Gibson jest podekscytowana. Pokusa, modna restauracja, której jest współwłaścicielką, będzie pokazywana na telewizyjnym kanale kulinarnym. Jej przyjaciółki obawiają się jednak, że stała obecność ekipy telewizyjnej wywróci życie restauracji do góry nogami. Ale taka okazja nie zdarza się na co dzień i Riley nie zamierza jej przepuścić. A producentem programu ma być Trevor Cooper, o którym nie może przestać myśleć od pierwszego spotkania. Choć nie wypadło ono najlepiej...
Trevor Cooper wchodząc do gabinetu Riley, ma jeden cel: przekonać ją, żeby zgodziła się na realizację cyklu z Pokusą w roli głównej. Lecz na jej widok zapomina nie tylko o programie, ale o całym świecie. Nie spodziewał się, że tak profesjonalna specjalistka od PR może być tak piękna, seksowna i zabawna...
Ale Trevor zawsze trzymał się starej zasady: nie łączyć pracy z miłością.
A Riley właśnie postanowiła trzymać się nowej zasady: koniec z niewłaściwymi facetami.
Czy mają szansę przeżyć razem coś więcej niż sukces zawodowy?
KRISTEN PROBY uwielbia mocne historie miłosne i wyraziste postacie z poczuciem humoru. Jej bohaterowie to samce alfa, apodyktyczni, ale i opiekuńczy, a bohaterki są silne i namiętne.
Jej wydana w wielu krajach seria Ze Mną w Seattle to bestsellery ze szczytu amerykańskich list. Wszystkie kolejne tomy były na 1. miejscach Amazonu. Najnowsze serie autorki (Pokusa i Big Easy) to również bestsellery „New York Timesa” i „USA Today”.
Riley
- Skończyłam – ogłaszam, podchodząc do baru, za którym widzę dwie ze swoich czterech wspólniczek. Kat, manager baru, i być może najfajniejsza kobieta jaką znam, ma czerwonorude włosy zaczesane w loki do góry, a Mia, nasz szef kuchni, zdjęła czapkę kucharską i pozwoliła swoim czarnym włosom spłynąć na ramiona.
Obie wyglądają na tak wyczerpane, jak ja się czuję.
- Z czym dokładnie skończyłaś? – pyta Mia. Nalewa sobie kieliszek czerwonego wina i odpycha rękę Kat. – Mogę to zrobić sama.
- Ale ja mam system – mówi Kat i zalicza przewrót oczami w stronę Mii, która podaje jej butelkę, bierze łyk wina i obchodzi bar, żeby usiąść na stołku.
- Z facetami – mówię i przystawiam sobie stołek. Bar jest dość pusty, bo zbliża się czas zamknięcia. Jesteśmy tylko my trzy i jakiś mężczyzna - siedzi na drugim końcu baru
i sączący coś, co wygląda jak cola z whiskey. A ja nawet nie zamierzam myśleć, że ma bardzo interesujący profil.
- Mówisz tak przynajmniej raz w miesiącu – stwierdza Mia.
- Tym razem poważnie – odpowiadam i kiwam głową do Kat, kiedy oferuje mi wino Mii. – Nalej do pełna.
- Obie dobijacie mnie swoimi zwyczajami winnymi – marudzi Kat. – Wino trzeba nalewać właściwie.
- Nie jesteśmy takie wyrafinowane jak ty – odpowiadam i posyłam jej uśmiech, kiedy podaje mi kieliszek.
Kat wzrusza tylko ramionami i wraca do mycia paru kieliszków, które zostały
w zlewie.
- A więc czym wkurzył cię gatunek męski tym razem?
- Cóż, wczoraj wieczorem wyszłam z pewnym gościem – zaczynam. Biorę łyk wina i jednocześnie zbieram myśli. – Powiedzmy, że był… nie w moim typie.
- Jak nie w twoim typie?- pyta Mia. – Miał blond włosy zamiast ciemnych, czy prowadził nie ten samochód?
- Spłycasz mnie– marszczę brwi. – Takie rzeczy nie są przeszkodą.
- Nie myślimy, że jesteś płytka – odpowiada Kat. – Co tym razem okazało się przeszkodą?
- No cóż, niesamowicie się pocił. Tak jakby właśnie wyszedł z siłowni. W pierwszej chwili pomyślałam, że może się denerwuje. No wiecie, jeszcze nie wychodziliśmy nigdzie razem, więc to całkiem normalne.
- Pewnie – kiwa głową Mia.
- Ale im dłużej tam siedzieliśmy, tym bardziej on się pocił. Mówię mu, żeby skorzystał z serwetki, żeby wytrzeć pot, tak jak Whitney Houston podczas koncertu.
- Więc się poci – mówi Kat z grymasem. – Masz pojęcie jak musi się pocić podczas seksu?
- Eee – marszczę nos, niemal chichocząc na samą myśl. – Nie, nie, nie chcę o tym myśleć. Więc strasznie się poci i „pachnie”. I tak naprawdę to ten zapach nas rozdzielił.
Koleś przy drugim końcu baru krztusi się i bierze łyk swojego drinka. Ignoruję go
i mówię dalej.
- A więc, poza poceniem się i smrodem był miły? – pyta Mia.
- Tak myślę – odpowiadam. – Czuję się okropnie, ale niewiele słyszałam z tego, co mówił, bo byłam tak rozkojarzona tym potem na jego twarzy i zapachem.
- No dobra, to poważna sprawa – kiwa głową Kat. – To znaczy, na jego obronę, może to sprawa gruczołów lub niepokoju, albo ma duże pory czy coś, ale nie sądzę, żebym ja też mogła wytrzymać taki zapach.
- Dokładnie. – Unoszę kieliszek w toaście. – A gość z poprzedniego tygodnia, nie pocił się i nie pachniał, ale chyba założył, że jak mi postawił obiad, to będzie mógł wskoczyć mi do gaci. A nie mógł.
Gość przy barze znów się śmieje i teraz już nie mogę go ignorować. Odwracam się do niego i muszę wziąć głęboki oddech, kiedy przyglądam mu się uważniej. Jest wysoki, szczupły, a jego przedramiona wyglądają fantastycznie w podwiniętych rękawach koszuli. Brązowe włosy ma trochę zmierzwione, pewnie od ciągłego przesuwania po nich palcami.
I nosi okulary w czarnych oprawkach.
- Cześć – mówię, przyciągając jego uwagę. Zerka na mnie swoimi naprawdę seksownymi, zielonymi oczami, a ja muszę przypomnieć sobie, że skończyłam z facetami. Bo inaczej naciskałabym, żebyśmy się umówili.
- Hej – odpowiada.
- Chcesz dołączyć do rozmowy? – pytam, kręcąc kieliszkiem.
- Nie sądzę, żebym miał coś do dodania – odpowiada, wzruszając ramionami. – Jestem facetem.
- Może wprowadzisz mnie w meandry męskiego mózgu – odpowiadam
z namysłem. – Bo jestem zaskoczona. Kompletnie zaskoczona.
- Cóż, nie pocę się jak twój ostatni obiekt miłosnego zainteresowania – odpowiada z zadziornym uśmiechem, czym wywołuje mój śmiech.
- I nie jestem lekarzem, więc nie mogę stwierdzić, że ma problem z gruczołami jak sugerowałyście. Mógł być zdenerwowany. Mam na myśli, że jesteś piękną kobietą. To ma sens, że mógł się nieco niepokoić. Co wcale nie znaczy, że facet nie może użyć dezodorantu.
- Dokładnie. Ale co jest z facetami, którzy myślą, że od razu mogą wskoczyć mi do łóżka? Nie jestem dziwką.
- Wow – mówi, podnosi ręce i uśmiecha się. Niech go cholera za ten zabójczy uśmiech. – Nikt nie nazwał cię dziwką.
- Cóż, myślę, że jest to implikacja tego, co o mnie myślą, kiedy wychodzą ze mną, stawiają mi kolację i wkurzają się, kiedy im odmawiam. Jestem dość wybredna w tej kwestii. Mam swoje standardy.
- I tak być powinno – stwierdza z całą powagą. – Może po prostu spotykasz się z dupkami.
- Wygląda, że tylko takich spotykam – odpowiadam i popijam wino. – To znaczy, co byś powiedział o reszcie swojego gatunku?
Odrzuca głowę i śmieje się, długo i głośno, i tym mnie ujmuje. Dopija swojego drinka i odwraca się na stołku twarzą do mnie. A wtedy te jego niesamowite, zielone oczy przeszywają mnie od czubków moich Jimmy Choo po czubek mojej blond głowy.
- Może po prostu są tobą zainteresowani.
- Nie łapiesz – wzdycham. – Zainteresowanie jest okej . Flirtowanie też. Ale od kiedy jest w porządku nie okazywanie szacunku osobie, z którą się spotykasz? Mam mnóstwo wątpliwości na temat ludzkiej rasy ogółem i w tej kwestii. Czasem chciałabym, żeby Enterprise był prawdziwy, żeby Chris Pine mógł mnie zgarnąć stąd na Gwiazdę Śmierci, gdzie moglibyśmy mieć gromadkę dzieci Jedi.
Pan Mężczyzna, patrzy na mnie przez moment, a potem się śmieje.
- Właśnie połączyłaś Star Treka z Gwiezdnymi Wojnami.
- Nieważne – wzruszam ramionami. – Wszystko to jedno i to samo.
- Nie – odchrząkuje. – To nie jest jedno i to samo.
- Ale rozumiesz, o czym mówię.
- Nie, nie rozumiem, ponieważ właśnie połączyłaś Gwiezdne Wojny i Star Treka. To nie są te same rzeczy, więc to, co powiedziałaś jest… niezrozumiałe.
Przewracam oczami i patrzę na Kat i Mię z nadzieją na pomoc, ale one tylko się uśmiechają i patrzą, jak przekomarzam się z nieznajomym.
- Faceci nie potrafią pomóc.
- On ma rację – wzrusza ramionami Kat. – A to wszystko jest fascynujące.
- Nie każdy facet spodziewa się seksu na pierwszej randce – ciągnie nieznajomy. – Właściwie, mógłbym powiedzieć, że większość mężczyzn się tego nie spodziewa, chyba że spotkają cię w barze, a ty wisiałaś na nich w tańcu przez całą noc, no i masz dwadzieścia dwa lata.
- Nic z tych rzeczy nie miało miejsca – odpowiadam.
- Cóż, powiedziałbym w takim razie, że ten gość jest dupkiem.
- Wygląda na to, że nastąpił jakiś wysyp populacji dupków – wzdycham, znów podając Kat swój kieliszek.
- Gdzie ich spotykasz? – pyta nieznajomy, a ja przygryzam wargę.
- Nie chcę ci mówić.
- W necie – kiwa głową.
- Nie powiedziałam tego!
- Nie musiałaś. Jeśli spotkasz go na siłowni czy w spożywczym albo gdziekolwiek indziej osobiście, nie będziesz zażenowana.
- Nie jestem zażenowana.
- Owszem, jesteś. Inaczej nie miałabyś nic przeciwko, żeby mi powiedzieć.
- No dobra – wzdycham i pocieram czoło. – Poznaję ich w necie.
- Przestań to robić.
- Nie wiem, gdzie indziej mogę spotykać ludzi. Pracuję przynajmniej pięćdziesiąt godzin w tygodniu. Nie chodzę na żadne zajęcia, do klubów czy do kościoła, i rzadko chodzę do spożywczego, bo zwykle jadam tutaj.
- Mogę przestać cię karmić – przerywa Mia, a ja rzucam jej ostrzegawcze spojrzenie.
- Mówię tylko, że jeśli zawsze robisz to, co zawsze robiłaś, to zawsze będziesz dostawać to, co zawsze dostawałaś.
- Nie rozumiem ani jednego słowa, które właśnie powiedziałeś – zerkam na niego, próbując przetworzyć.
- Przełącz się – uśmiecha się. – Spróbuj poznawać ludzi gdzie indziej. Zobacz, nie spotkałaś mnie w necie i nie jestem dupkiem.
- Jasne, jesteś słodki, i wyglądasz jakbyś miał jeszcze temperament, ale podejrzewam, że jak tylko bym cię poznała, dowiedziałabym się, że masz problemy z mamusią albo czternaście psów.
- Mogłabyś – odpowiada w zamyśleniu. – Ukrywam takie rzeczy dobrze. Jedyne, co chcę ci przekazać, to przestań używać stron randkowych i zacznij spotykać ludzi w realu.
- Jasne, łatwo ci powiedzieć – wykrzywiam usta. – Czy powinna wysłać ci jakieś pieniądze za tę sesję terapeutyczną?
- Nie, pierwsza jest darmowa – odpowiada i posyła mi niesamowicie gorący uśmiech. – Po prostu nie łącz nigdy więcej Gwiezdnych Wojen i Star Treka, to będzie dla mnie wystarczającą zapłatą. - Dobrej nocy i powodzenia – mówi.
- Dzięki. – Kiedy już prawe znika z oczu, krzyczę za nim: – Zaczekaj! Nie spytałam nawet, jak masz na imię.
- Trevor – odpowiada, a mój żołądek natychmiast wywija serię fikołków. – Trevor Cooper.
- Jesteś wcześniej. – To jedyne, o czym mogę myśleć. Policzki mi płoną, a ręce zaczynają się trząść. – Nie powinno cię tu być jeszcze przez dwa dni.
- Lubię przyjeżdżać wcześniej. Poznać ziemię, tego typu rzeczy – uśmiecha się i macha. – Do zobaczenia za kilka dni.
Odchodzi, a ja jak tylko słyszę zamykające się drzwi, odwracam się do przyjaciółek i patrzę na nie w przerażeniu.
Kat skrada się,a Mia śmieje się głośno, uderzając dłonią w blat baru.
- To jest niesamowite – mówi Mia radośnie.
- Nie, nie jest – odpowiadam. – Wyglądam okropnie, a mówię jak jakaś pieprzona nastolatka, która nie może znaleźć sobie chłopaka. - On tu jest w interesach.
Przeczesuję dłonią włosy i zdesperowana opieram się o blat.
- Dzisiaj nie był w interesach – mówi Mia i klepie mnie po plecach. – Poza tym, jak dla mnie okej , jeśli nie zostanie. Nie jego chciałam w pierwszej kolejności.
- Nie, nie jest okej, jeśli nie zostanie – odpowiadam i ruszam złapać trochę powietrza. – Fakt, że Best Bites TV chce przyjechać tutaj, żeby sfilmować Pokusę jest grubą sprawą, Mia.
- Wiem, już mi to powiedziałaś.
- Mam na myśli, że dzięki temu wypłyniemy na szerokie wody. I wiem, że nie bardzo ci się podoba załoga filmowców kręcąca się po kuchni, ale to nie będzie trwać wiecznie.
- Już o tym rozmawiałyśmy – odpowiada zagniewana.
- Nic już z tego nie ma teraz znaczenia, bo zrobiłam z siebie kompletnego matoła przed producentem show i to tutaj w barze.
- Matoła? – pyta Kat z uśmiechem. – Podoba mi się to słowo.
- Tak, cóż, nie opisuje ono ciebie w tej chwili – wzdycham. – Musi myśleć, że jestem totalnie żałosna.
- Nie wydaje mi się – odpowiada Mia. – Uśmiechał się do ciebie, obejrzał cię od góry do dołu , jakbyś była czymś pysznym do schrupania, a on nie mógł się doczekać, żeby to zjeść.
- Nieważne – przewracam oczami. – Teraz muszę to naprostować i nawiązać z nim profesjonalną więź. To ja będę
z nim pracować, nie wy.
Jestem jedynym ekspertem od marketingu i wizerunku publicznego w naszej piątce, więc praca z Best Bites TV w całości spoczywa na moich barkach. W porządku, i cieszy mnie to, ale nigdy nie wypadłam tak słabo na pierwszym spotkaniu z zawodowcem.
- Jestem przerażona. Muszę uciec i wyjechać do Meksyku.
- Słońce i drinki cały dzień. Enrique pod ręką cały czas, żeby spełniać wszystkie twoje zachcianki? – Kat kiwa głową w zamyśleniu. – Nie brzmi tak źle, naprawdę.
- Może wszystkie powinnyśmy jechać – stwierdza Mia.
- Nienawidzisz tego – odpowiadam i trącam ją ramieniem. Wśliźniesz się do kuchni, żeby przejąć miejsce.
- Prawda. Lepiej zostanę tutaj.
- Myślę, że żadna z nas nie musi wyjeżdżać. – Kat odstawia ostatni kieliszek. – Nie wyglądał w żaden sposób na zdeprymowanego twoim męskim kryzysem, Ri.
- Dobry, słodki Jezu – mruczę, kręcąc głową. – Co jest ze mną nie tak?
- Pozwalasz tym facetom włazić ci do głowy – mówi Mia. – Poważnie, przestań tak naciskać. Moja mama zawsze powtarza, że miłość pojawia się wtedy, kiedy jej nie szukasz.
- To też nie działa. – Przesuwam palcami po karku, odnotowując w myśli, że muszę się umówić na masaż. – Naprawdę nie jestem zdesperowana, przecież wiecie. Nie potrzebuję faceta, żeby mnie dopełnił.
- Nigdy nie byłaś zdesperowana – stwierdza Mia. – Nie ma nic złego w tym, że chcesz mieć kogoś wyjątkowego w swoim życiu.
- Dokładnie. Lepiej nie mogłabym tego wyrazić. – Sięgam po torebkę i nachylam się, żeby każdą z nich pocałować w policzek, zanim wyjdę. – Zobaczymy się jutro, jeśli nie umrę dzisiaj z zażenowania.
- Dobrej nocy! – krzyczy Kat.